Ania i Antek czują tak samo.
Dziewczynki, to nasze małe kruche istotki. Tak delikatne, że bardzo łatwo je skrzywdzić. Jeśli coś się im dzieje, to otaczamy je swoimi skrzydłami, przytulamy i ocieramy łzy z policzków.
A chłopcy?
Oni muszę być silni i dzielni. Najlepiej żeby wszystko brali na klatę i Broń Boże nie płakali. Może matka wybaczy im chwilę słabości, ale społeczeństwo na pewno nie.
I tak to właśnie wygląda. Małe dziewczynki mogą czuć więcej i bardziej. Mogą, a nawet powinny wymagać pomocy, gdzie dzieje im się krzywda. Natomiast chłopcy ciągle słyszą, że mają się nie mazać, bo nie wypada. Bo chłopaki NIE płaczą.
Mam synka.
Jak płacze to go przytulam i będę to robić do końca mojego życia. Jestem matką i wolę, żeby płakał nawet jak będzie wielkim chłopem, żeby dał upust emocjom, niż żeby jak „rasowy facet” wszystko tłamsił w sobie, czego konsekwencją często są wrzody.
„Wychowa mazgaja” – powiedzą niektórzy. A ja będę miała to w dupie, bo ten „mazgaj” pewnie wyrośnie na dwumetrowego chłopa i nikt nie odważy się go tak nazwać…
Nie chodzi o to, żeby przeżywać wszystko.
Ani dziewczynki, ani chłopcy nie powinni być przewrażliwieni. Ja byłam tego typu dzieckiem, co wyło z byle powodu. To nie jest łatwe życie…
Chodzi o to, żeby mężczyźni, chłopcy nie byli skazywanie na bycie silnym pod każdym pozorem. Oni również są bici, molestowani, poniżani. Jakże łatwiej pomaga się dziewczynom w takiej samej sytuacji.
Krzywda boli tak samo, niezależnie od płci.
Prawdziwą odwagą wykazują się Ci, którzy potrafią przyznać się do słabości, do krzywdy, którą ktoś im wyrządził. Ci, którzy potrafią poprosić o pomoc. Będę dumna, jeśli tak właśnie wychowam moje dzieci.
Tekst jest częścią kampanii „Ania i Antek czują tak samo”
- 13 January 2016
- 5 komentarzy
- dziecko, kryzys