Kiedyś nie przejmowałam się skąd pochodzi marchewka, która znajduje się na moim talerzu. Ani czy jedzony przeze mnie kurczak uciekał przed kogutem na wolności, czy był zapładniany w klatce w towarzystwie hormonów czy innych antybiotyków. Ot, ignorantka.

Wszystko się zmieniło, jak pojawił się ON.

Kiedy rozchodzi się o zdrowie i przyszłość mojego dziecka to jestem dużo bardziej czujna. Poluję na jajka od „szczęśliwych kur”, sprawdzam czy indyk w mięsnym jest ekologiczny i zamawiam marchewkę ze wsi. W miarę możliwości oczywiście.

Następnie pojawiło się TO miejsce.

Niesamowicie się ucieszyłam na wieść, że w Gdańsku otworzył się BioBazar, w którym można znaleźć żywność, której ekologiczne pochodzenie potwierdzają certyfikaty. Na zakupy w Gdańsku oraz w Katowicach można wybrać się w soboty. W Warszawie dodatkowo w środę i w piątki.

Tak więc w zeszłą sobotę obłowiłam się wraz z Żabkiem i Szanownym Małżonkiem w składniki niezbędne do ekologicznego, niedzielnego, domowego obiadu…

This slideshow requires JavaScript.

Niedzielny obiad to rzecz święta.

Wyjątkowo szalejemy z dwoma daniami. Za pierwsze odpowiedzialny jest Szanowny Małżonek – robi pyszny rosół. Ja jestem odpowiedzialna za konkrety. Tym razem bardzo tradycyjnie, powrót do dzieciństwa pod postacią pure z ziemniaczków, gotowanej marchewki, surówki z pora i tego co Żabek lubi najbardziej – klopsików z mielonego indyka. Wszystko zostało uwieńczone ogórkami, które były tak ukiszone, jakby zrobiła to moja babcia. Pyszota.