Biznes Mama, czyli MadreArte.
17 marca 2014 r. po raz pierwszy, z drżącym sercem, wypuściłam blog „o Matko WaRiatko” do ludzi. Zaczęłam od znajomych na fejsie, czyli od najgorszego. Bo o ile opinii ludzi, których nie znam, się nie obawiam, to zdanie znajomych było dla mnie bardzo istotne. W skrócie mówiąc – bałam się zbłaźnić.
Reakcja przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Jeśli dostaje się pochwały od przyjaciół – to zazwyczaj oczywiste, że przyjaciele Cię wspierają. Ale jeśli odzywają się osoby, z którymi nie utrzymuje się kontaktu i nie mając w tym absolutnie żadnego interesu mówią Ci, że jest super – to już naprawdę coś w tym jest.
Dodało mi to skrzydeł na tyle, aby spróbować zmienić pasję – w zawód. Cierpliwie szlifowałam swój styl pisania, poznając siebie od tej trochę innej strony. Próbowałam swoje spostrzeżenia przeistaczać nie tylko w tekst, ale również w infografiki, w których dopiero się rozwijam, bo grafik to ze mnie mierny, ale myślę, że wszystko jest do wytrenowania.
Więc, to co tutaj próbuję Wam przekazać, to to, że naprawdę warto marzyć i podążać za swoimi marzeniami. Jeszcze parę lat temu w życiu bym nie pomyślała, że będę prowadzić – dobrze rozwijającego się – bloga parentingowego. Zawsze wiedziałam, że chcę pisać – a już samo życie sprowadziło mi temat – mojego Żabka.
Naprawdę byłam zadowolona z mojej pracy biurowej, pewnej, od 7:30 do 15:30. Ale jak pojawił się ON to wszystko się zmieniło. Najpierw postanowiłam, że nie wrócę do pracy dopóki Żabek nie skończy 3 lat. Następnie postanowiłam, że będę pracować z domu, jako bloger. A następnie kolejny pomysł, o którym za chwilę.
Szybko okazało się, że Żabek jest typem dziecka, które daje mi duże pole do manewru. Dzięki temu, że lubi dużo spać – zarówno w dzień jak i w nocy – matka ma sporo wolnego czasu. A jak wiecie, totalnie abstrakcyjne pomysły w mojej głowie (tak, tak, weźmy szczeniaka!!!) to codzienność, więc zaczęłam kombinować, co oprócz bloga, mogę zaoferować światu.
No i wiecie co wymyśliłam? Zobaczcie sami:
Jakby ktoś mi jeszcze rok temu powiedział, że będę robiła w odzieżówce to bym parsknęła śmiechem. Na szczęście (lub niestety) nie boję się wyzwań i ogarnianie dwóch biznesów, dwóch psów, jednego Szanownego Małżonka, jednego Żabka i jednego kota – kompletnie jakoś mnie nie zniechęca. W ostateczności mój psychiatra mnie naprawi…
Więc może tak pokrótce wyjaśnię. madreArte. – oznacza: sztuka matki. Podyktowana miłością – bo jako matka, tak jak każda matka, w podejmowaniu decyzji odnośnie mojego dziecka kieruję się miłością. Dlaczego ogrodniczki? Bo nie krępują ruchów dziecka, nie mają gumek uciskających małe brzuszki, a specjalnie zaprojektowany krój umożliwia ich regulację, w zakresie 3 rozmiarów. Czyli koniec z narzekaniem, że dziecko wyrosło z ubranka po 2 tygodniach! Stawiam na wysokiej jakości materiały i staranność wykonania. Dzięki doświadczeniu Żabkowej babci w zakresie krawiectwa i mojej wiedzy w zakresie potrzeb matki i dziecka – myślę, że stworzyłyśmy projekt wyjątkowy, który będzie niedługo dostępny na www.madrearte.pl oraz w sklepie Na-wieszaczku (dla tych, co lubią pomacać).
Na ten moment nie mogę powiedzieć Wam nic więcej, bo ogarniam kwestię działalności i kosztów. Wiem, że cena jest istotna, a jest często tematem tabu. Niestety, ale za dobre jakościowo materiały i staranne wykonanie trzeba zapłacić, ale możecie mi wierzyć, że pracuję nad minimalizacją kosztów na tyle na ile mogę sobie pozwolić i wierzę, że ostateczna cena zachęci Was do zakupu.
Jak zawsze jestem otwarta na konstruktywną krytykę, dobre pomysły, fachowe rady. A jeśli mój produkt kompletnie Was nie interesuje – to nie uciekajcie! Ja tutaj dalej będę narzekać na tematy około-macierzyńskie. Oczywiście nie rezygnuję z bloga i do obu projektów wkładam całe serducho – i wierzę w to, że skoro udało mi się urodzić dziecko, to mogę wszystko! I Wy uwierzcie w siebie i swoje marzenia!
- 18 March 2015
- 11 komentarzy
- biznes, dziecko, matka, ubieranie