Blog parentingowy lat 50tych. #2
Kontynuujemy wgląd we wspomnienia mojego dziadka. Zapiski, którymi dzisiaj się z Wami dzielę dotyczą pierwszego roku życia mojego Taty – czyli mamy na celowniku rok 1951…
3-I-1951 r.
„Uroczyście obchodziliśmy rocznicę pierwszych urodzin Jacka. Zrobiłem zdjęcie przy pianinie ponieważ było to przedmiotem Jego największego zainteresowania się. Dostał na pamiątkę kwiatek i moc zabawek. Na rodzinnej kolacji ku czci Jacka była Chrzestna mamusia”.
9-I-1951 r.
„Jacek chce koniecznie rozmawiać, przygląda się rozmowie patrząc na układ ust mówiącego i stara się ustkami naśladować lecz słowa nie wychodzą, to wówczas krzyczy i piszczy na różne tony i różną mimikę w zależności jakie ma życzenia”.
10-I-1951 r.
„Jak tylko drzwi na klamkę dobrze niezamknięte to zaraz paluszkami z wszystkich sił odchyli i biegnie do kuchni, gdzie najlepiej się czuje i zaraz do garnków, do wiadra, do węgla, gdzie się da, aż trudno oderwać”.
23-I-1951 r.
„Kłopot z karmieniem, trzeba używać różnych sztuczek i to na zmianę, żeby nakarmić. Co nie lubi to wszystko z buzi parsknie i wypluwa wypychając języczkiem to co mu nie zasmakowało. Lubi potrawy ostre, a mleko i różne kaszki – wszystko wypluwa. Obecnie brak mleka w proszku to dostaje krowie od jednej krowy”.
24-I-1951 r.
„Rozpoznaje każdą zabawkę i jak powiesz mu przynieś misia, konia czy książkę to zaraz odnajdzie i bawi się. Każdą swą myśl wyraża krzykiem radości lub krzykiem złości, ale płacz i złość krótko trwa, zaraz zainteresować można odwracając na co innego uwagę”.
29-I-1951 r.
„Powtarza wyraźnie Renia, Tasia, Tata. I jak go nie widziałem przez 2 dni i otworzyła mi matka drzwi to Jacek uchylił drzwi od pokoju i na mój widok tak się ucieszył, że zawołał ’A tiatia’ i z rąk ode mnie nie chciał iść, nawet do matki.
30-I-1951 r.
„Lubi bardzo czekoladę i na pytanie czy chcesz czekoladki, śmieje się i biegnie do kredensu chcąc paluszkami otworzyć drzwi, gdzie leży czekolada. Lubi czekoladę twardą, nadziewaną wypluwa. Z apetytem pije sok z wyciągu cytryn osłodzony z wodą”.
12-II-1951 r.
„Pogoda jest ciepła wiatru nie ma, Jacuś z mamusią co dzień jeździ na spacer w wózeczku od 3ch do 4 godzin, bardzo lubi być na spacerze. ’Dydy dydy’ powtarza jak zobaczy wózek i zadowolony, że jeździ, na spacerze zawsze poważny i z ciekawością na wszystko się rozgląda”.
1-III-1951 r.
„Jacuś pierwszy raz wyraźnie powiedział ’mama’, ale powtarzać nie chce, a 'tata’ to powtarza na każde pytanie, bardzo to mu się podoba”.
7-III-1951 r.
„Jacuś nic nie je, przestaliśmy dawać lekarstwo, chrypka mniejsza i kaszel lżejszy, tylko oddech bardzo krótki i częsty, nic dosłownie nie chce jeść, o godzinie 14 temperatura 37,6, w wózeczku zasnął, czekamy na lekarza, który ma przyjść wieczór. Jacuś wstał o 16:00 bardzo smutny i tylko na rękach u matki przez cały czas, nawet piersi nie jadł. Wzięłem go na ręce, cały czas bez humoru przytulony, nawet ’tata’ nie chciał powtórzyć. Nosząc zacząłem masować żołądeczek, wypuścił powietrze i odbiło się mocno, po 20 minutach masażu odeszli trochę gazy i Jacuś nabrał humoru, zaczął śmiać się, a nawet z rąk poszedł biegać. O 18:30 przyszedł lekarz, zbadał i stwierdził grypkę i powiększenie migdałków, polecił wystrzegać się bo to są objawy kokluszu, przepisał miksturkę na zaziębienie i na apetyt lekarstwo”.
25-III-1951 r.
„Dzisiaj jest pierwszy dzień Wielkanocny, jesteśmy zaproszeni na śniadanie do chrzestnej mamy Jacusia, więc od rana szykujemy się, a tatuś obciął włosy Jacusiowi. Jacuś jak chłopiec wygląda. Ja bardzo żałuję włosków Jacusia. Zjedliśmy w domu święconkę i poszliśmy do chrzestnej Jacusia. Jacuś początkowo był nieśmiały i od tatusia nie chciał iść z rąk”.
1-IV-1951 r.
„Niedziela. Jestem cały dzień w domu i obserwuję Jacusia, który co raz to nowy ma pomysł, przyczem wykazuje swą wolę i stanowczość, a mianowicie zawsze zamyka drzwiczki podczas palenia w piecu i pomijając, że rozumie jak się mu mówi, że nie można, to jednak musi zamknąć. Próbowałem bić, to to nie pomaga, dasz po rączce to wstanie i z powrotem zamknie. Ciągle pomnie zamknie i to jeszcze krzyczy jak mu się przeszkadza. Bardzo nie lubi zup jarzynowych, karmiąc to mu trzeba śpiewać, huśtać, nawoływać psa lub czem innym zabawiać, jednak często to i tymi sposobami wmusić nie można, jedynie jak mu powiesz że tatuś płacze i naśladować płakanie, to zje, wyplunie i sam zbiera się do płaczu, widać, że ma dobre serce”.
21-IV-1951 r.
„Jacuś jest zdrów, bawi się już częściowo sam rozmawiając ze swoimi zabawkami, najchętniej to bawi się w kuchni i lubi grzebać w piecu. Coraz to nowy pomysł ma i nowe robi minki, jest bardzo rozkoszny i każdy się nim zachwyca.”.
9-V-1951 r.
„Jacuś bardzo lubi chodzić ze mną do kurek i patrzeć ja je karmię i dziś wziął garść pszenicy i poszedł do kurnika i mówi ’koka syp syp’ potem nachyla się do zagródki gdzie kury składają jaja, bierze do rączek jaja i mówi 'mamusi koka’ i biegnie z jajkami do domu i oddaje mamusi krzycząc ’koka koka'”.
24-VI-1951 r.
„Jacusia mamusia nauczyła pić surowe jajko robiąc dwie dziurki i Jacuś wciąga jajeczko i połyka. Tak mu to podobało się, że chodząc do kurnika karmić kurki brał dwa jajka, bił jedno o drugie i jak rozbił to zjadał przyczem cały obsmaruje się. Czesio [brat] wziął Jacka na motor i woził pomało, tak mu się to podobało, że jeśli słyszy warkot motory to wołał ’Czesio, Czesio!'”.
14-VII-1951 r.
„Żona ma krwotok, pogotowie zabiera do kliniki kobiecej. Jacek płaczek gdy matkę zabierają do samochodu. Z ledwością Stacha [siostra] uspokoiła, ale Jacuś pokazuje na ubranie matki i mówi ’mamusi nie ma'”.
15-VII-1951 r.
„Odwiedzamy matkę w szpitalu, dziecko nie chcą puścić, ale je tylnemi drzwiami wprowadziłem to objął matkę w łóżku i nie chciał odejść. Obejmował za szyjkę i całował. Zaczął biegać po sali i wszyscy go zaczepiali i on z każdym na swój sposób rozmawiał. Wszystkiem się bardzo podobał”.
22-VII-1951 r.
„Poszliśmy całą rodziną pierwszy raz na plażę, Jacuś bardzo poważnie patrzył na morze i mówił ’dużo wody’. Ładnie się upalił, ma apetyt, bawi się rozkosznie, ale boi się wody i do morza nie idzie”.
19-VIII-1951 r.
„Mam dużo pracy i jestem dłuższy czas poza domem, tak że nie mogę obserwować jego ciągłe nowe i rozkoszne sztuczki. Matka jest zajęta tylko i wyłącznie Jackiem. Domem i nami nie zajmuje się, a wyłącznie dzieckiem, przez to jest rozpieszczony i rozpuszczony, wszystko mu możno. Nic na stole, na biurku czy kredensie utrzymać nie możno, wszystko Jacuś ściągnie, rozmajstruje i połami”.
6-IX-1951 r.
„Wyjechałem na wczasy pracownicze kuracyjne na 21 dni do Busko Zdrój, pożegnałem się z Jacusiem, który mnie objął i całował i mówił ’Pa pa pa!!!’ i poszedł spać. Bardzo ładnie śpi swoim łóżeczku, na wznak, rączki do góry rozłożone”.
21-X-1951 r.
„Bardzo mocno i często Jacuś kaszla, stwierdzono przez lekarza specjalisty w Oliwie koklusz. Poradzono zmienić klimat, na zastrzyki za późno. Wysłaliśmy w kilka miejsc zapytaniem listy gdzie można z Jacusiem pojechać ażeby nie zarazić inne dzieci kokluszem”.
30-XI-1951 r.
„Jest Andrzeja. Jacuś mówi 'dziś imieniny Andrzeja’ bardzo wyraźnie. Na swoje imieniny pierwszego imienia dostał: od Stasi dużą lalkę, bardzo mu się podobało i krzyczał 'lala lala ładna’, następnie od Stasi dostał książkę rozkładaną tekturową na której na każdym kartonie kolorowe rysunki zwierząt domowych i ptactwo domowe. Jacuś rozkładał i od razu mówił: 'koza, koń, indyk, gęś kura, ptaszek, na zajączka – jęczek’ i mówił jak każde zwierze rozmawia: 'kokoko, gulgulgul’ itp. Od chrzestnej mamusi dostał ładną kraciatą piżamę i czekoladowych cukierków. Ja przyniosłem pierniczków, bo mnie prosił 'tatusiu kup pierniczki’, jednak nie jadł tylko lubił bawić się przekładać z torebki do torebki. Jacuś ze swoimi zabawkami ładnie bawi się, rozmawia z nimi, kładzie spać, lula, karmi i śpiewa, a najwięcej do nich mówi. Mówi prawie wszystko, bardzo lubi opowiadać mu bajeczki szczególnie o parowozach i pociągach jak on jechał. Jest wrażliwy na wejście obcych osób, krzyczy 'nie, nie, nie’ – myśli, że to wchodzi lekarz robić zastrzyki”.
16-XII-1951 r.
„Jacuś wstał o godz. 8 i o 9 pojechałem z nim na spacer, pogoda niedobra, wiatr i trochę deszczyk, wróciliśmy o godz. 10. Jacuś jest zdrów, ma apetyt, lubi zupę i mięso, poza tym zjada witamin B i C oraz tran w proszku o zawartości witaminy A i D. Żołądek ma dobry. Wstaje rano o godz. 7-8, w południu śpi od godz. 12 do 15 i idzie spać o godz. 20 wieczór, śpi dobrze. Jacuś nauczył się i dobrze odpowiada:
’Jak się nazywasz? – Taraszkiewicz Andrzej
Gdzie mieszkasz? – w Gdańsku
Na jakiej ulicy? – Leczkowa
Który numer? – Dwieście
Kto na ciebie czeka? – Misio i ciucia i lala’
Dużo wierszyków i piosenek słowa pamięta, lubi bardzo bajeczki o parowozie, o żabie, o pszczółce, o okręcie”.
30-XII-1951 r.
„Jacuś pierwszy raz dostał od mamusi lanie. Tak płakał i tak się żalił i opowiedział ’mamusia biła paskiem w pupę, Jacuś był niegrzeczny’„.
I tym dramatycznym akcentem kończymy rok 1951.
Podsumowując, w latach 50-tych:
- Lanie? Od razu pasem. Nie było lekko.
- Jak na chłopaka, tatuś szybko zaczął mówić.
- Dzieci w tym wieku są uparte niezależnie od czasów, w których żyją.
- Jazda na motorze z półtoraroczniakiem? Czemu nie?!
- Lekarze również stawiali błędne diagnozy. Nie ma kokluszu – o, jest koklusz.
- Ojcowie zawsze myśleli, że matki rozpieszczają dzieci.
Zobacz również:
- 30 September 2015
- 6 komentarzy
- bliskość, dziecko, ojciec, rodzina