Blog parentingowy lat 50tych. #1
Pragnę Wam zacytować parę zapisków mojego dziadka, który prowadził „blog parentingowy” na temat mojego taty, od jego urodzenia w roku 1950, do roku 1956. Dzięki dziadkowi mogę się dowiedzieć jak wyglądało wychowywanie dziecka w latach 50tych.
Niesamowita pamiątka, fantastyczna lektura – którą chcę się z Wami podzielić. Można więc powiedzieć, że ten post został napisany przez mojego ś.p. dziadka Zygmunta.
17-I-1950 r. (2 tydzień życia)
„Syna karmi piersią 3 razy dziennie, tj. o godz. 6, 12 i 18, a o godz. 9, 15, 21 dokarmiany mieszanką odżywczą przynoszoną z ośrodka zdrowia. (…) Pierwszy raz zobaczyłem syna, bardzo miły dzieciak o dużych, czarnych oczach, blond włosach i rumianą cerą”.
3-III-1950 r. (3 miesiąc)
„Pierwszy raz dostał soku z pomarańczy i soku z cytryny”.
10-IV-1950 r. (4 miesiąc)
„Dziecko kami się w/g wskazówek lekarzy, to jest 3 razy dziennie piersią i 3 razy po 100 gram mieszanki odżywczej, którą trzeba było co dzień przywozić z Gdańska”.
13-IV-1950 r. (4 miesiąc)
„Pierwsza wizyta w ośrodku zdrowia. Po zbadaniu przez lekarzy stwierdzono, że dziecko jest zdrowe i rozwija się normalnie. Waga wynosiła 7140 gr. długości 63 cm. Polecono dokarmianie mlekiem sproszkowanym i zalecono dawać sok z jabłek”.
10-VII-1950 r. (7 miesiąc)
„Wieczorem przy zabawie na łóżku Jacuś pierwsze słowa wypowiedział 'baba’, 'aha’, 'agu’ i zawsze z zadowoleniem się śmieje całym głosem”.
12-VII-1950 r. (7 miesiąc)
„Wyszły pierwsze 2 zęby, u dołu, drobne, równe, ładne ząbki”.
7-VIII-1950 r. (8 miesiąc)
„Jacusiowi wyszły dalsze 2 zęby, u góry, duże, szerokie równe, ładne, białe ząbki. Dostaje zawsze łyżeczkę miodu, którego bardzo nie lubi i siłą trzeba dawać”.
4-IX-1950 r. (9 miesiąc)
„Rozpoczęto karmić co dzień rosołem z kury na obiad o godz. 15. Menu składa się z pory, selery, marchwi, pietruszki, ryżu lub mannej kaszki”.
5-IX-1950 r. (9 miesiąc)
„Sam w łóżeczku swoim wstał i trzymając się za poręcz łóżeczka sam pierwszy raz stał”.
10-IX-1950 r. (9 miesiąc)
„Wyszły dalsze 2 zęby u góry”.
11-X-1950 r. (10 miesiąc)
„Sam zaczął chodzić trzymając się rączką. W stojaku do nauki chodzenia tak silnie pchał, że groziło przewróceniem się, dlatego też do niego dziecka nie wsadzano”.
20-X-1950 r. (10 miesiąc)
„Lekarze tak zachwycają się rozwojem dziecka, że chcą wziąć do Akademii Lekarskiej na pokaz, lecz matka nie zgodziła się”.
5-XII-1950 r. (12 miesiąc)
„Pierwszy raz dostaje po łyżeczce tranu. Wyszedł 8 ząbek u dołu”.
7-XII-1950 r. (12 miesiąc)
„Sam pierwszy raz poszedł do pokoju nie trzymając się, po minie było widać dumę i zadowolenie radosne”.
8-XII-1950 r. (12 miesiąc)
„Kupiłem krzesełko, małe z otworem okrągłem. Jacusiowi bardzo się podobało, ale usiąść w żadnym wypadku nawet zmusić nie można, wypręży się i złazi”.
24-XII-1950 r. (12 miesiąc)
„Jacuś ma katar i zaczął sucho kaszleć i często dookoła panuje epidemia szkarlatyny i inne poważne śmiertelne choroby, jesteśmy wszyscy zaniepokojeni i zmartwieni, przez cały czas dostawał miodu z cytryną, po wpuszczeniu kropli do nosa napojono syropkiem, nasmarowano piersi i natarto stopy, ułożono spać po Wigilii o godz. 21. Jacuś pod choinkę miał dużo prezentów: od Stasi kółeczko, od Czesia ognie sztuczne, od Chrzestnej buciki z futerkiem, od matki kołderka i od ojca majteczki i ceratkę”.
25-XII-1950 r. (12 miesiąc)
„Jacuś wyjątkowo wstał późno to jest o godz. 9 rano, zdrów, nie kaszle i w świetnym humorze, pierwszy raz wyraźnie powiedział 'tata’ i bardzo interesował się choinką oświetloną 46 żarówkami i oświetloną pod choinką szopką. Cała radość była, że Jacuś nie kaszlał”.
28-XII-1950 r. (12 miesiąc)
„Bardzo rozpieszczony, pod żadnym pozorem sam w pokoju ani łóżeczku nie zostaje, musi ktoś z nim być, zasypia tylko na ręku, a potem do łóżeczka się kładzie, jeżeli mocno nie zaśnie to siada w łóżeczku i krzyczy, jak weźmie się na rękę to śpi i dopiero jak mocno zaśnie to położyć można do łóżeczka. Jak mu się coś nie podoba to rączkami drapie za nos, za twarz. Nie lubi miodu, czarnych porzeczek, kleików, mannej kaszki, wytartych jarzyn i tłuczonej marchewki. Natomiast lubi truskawki, czarne jagody, cebulę, chleb, masło, bardzo lubi żółtko z jajka na miękko, ogórek kiszony, kartofle, sok z jabłka. Resztę to przeciętnie zjada. Dotychczas nie dostawał cukierków, za wyjątkiem czekolady i napił się krowiego mleka, słodką śmietanę bardzo lubi”.
29-XII-1950 r. (12 miesiąc)
„Jacuś jest bardzo spostrzegawczy i ma dobry wzrok, specjalne jego zainteresowanie się najdrobniejszym skraweczkiem papierku, to zaraz paluszkami wybierze i ma tę zły zwyczaj że zaraz bierze do buzi. Pamięć ma dobrą bo raz do pieca się dotknął, że zabolały mu paluszki i na słowo 'kys’ zwraca uwagę na piec i choć zimny nigdy się nie dotknie nawet padając wykręca się tak sprytnie żeby się nie dotknąć. Zabawek ma morze ale przywiązania do żadnej nie ma, jedną bierze, drugą wyrzuca za siebie i tak powtarza. Najlepiej lubi papier który rwie na najdrobniejsze kawałeczki. Gdy usłyszy 'żyży’ to biegnie i wyciąga z drugiego pokoju 'elektrolux’, lubi na nim siedzieć i majstrować podczas odkurzania. Przepada za guzikami jakie by nie były, czy wszyte w bieliznę czy tak byle guzik, a ze sprzączką od paska może manipulować godzinami”.
Zatrzymam się na pierwszym roku życia, bo mogłabym tak przepisywać całą noc. Ale jak będziecie chcieli to kolejne lata powspominam w oddzielnych postach. Mam nadzieję, że mogliście wyobrazić sobie tamte czasy.
Podsumowując, w latach 50-tych:
- karmienie mieszane nie było niczym niezwykłym.
- już niemowlętom podawano soki owocowe.
- już niemowlętom podawano miód.
- wiadomo było, że chodziki są niebezpieczne.
- dzieci tak samo się złościły, śmiały i buntowały.
- pierwsze słowa to prawie zawsze „agu”.
- „dużo prezentów na wigilię” miało zupełnie inne znaczenie.
- dzieci też uwielbiały guziki.
- rodzice też się zamartwiali jak dzieci chorowały.
Mam nadzieję, że dziadek, którego niestety nie miałam możliwości poznać, byłby dumny, wiedząc, że jego jedyna wnuczka „również bloguję” na temat jego prawnuka. Bo mój tata byłby dumny na pewno. Aż mnie ciarki przechodzą jak pomyślę, że być może moje wnuki będą czytać nie tylko moje wspomnienia na temat ich taty (mój syn tatą!?!), ale również wspomnienia ich pra-pra-dziadka na temat ich pra-dziadka. To tylko utwierdza mnie w słuszności prowadzenia tego bloga.
- 5 November 2014
- 22 komentarze
- bliskość, dziecko, ojciec, rodzina