Blog parentingowy – dlaczego go prowadzę.
Blog parentingowy brzmi bardzo egzotycznie. Słownik podkreśla mi słowo „parentingowy” jako niepoprawny wytwór języka polskiego. W końcu nie jest to nic innego jak blog rodzicielski, czy rodzinny. Powiem Ci dlaczego go prowadzę.
Dla pieniędzy, sławy i oklasków!
Chciałabym… Ale ani grosza jeszcze nie zarobiłam, na ulicy nie jestem rozpoznawalna (chociaż ostatnio jakaś obca pani z dzieckiem się do mnie uśmiechnęła!),a oklasków to nawet od syna nie mam. Jeśli będę miała okazję zarobić na czymś co kocham – czyli na pisaniu – to będę wniebowzięta (kto by nie był..)! Ale będzie to zarabianie na uczciwych opiniach, bo oszukiwanie Was tylko bokiem by mi wyszło. No ale jeśli nikt nie zechce mi zapłacić to trudno. Zapracuje się na swoje utrzymanie inaczej. Rachunek wystawię Żabkowi za parę-naście lat. A podobno wychowanie dziecka ponad 100 tysi wychodzi. Więc już czuję się bogata. A Żabek zadłużony.
A jak mnie dzień dobry TVN zaprosi, bo fantastyczny blog parentingowy prowadzę, to nie odmówię. Bo uwielbiam ich program. I w stolicy już jakiś czas nie byłam.
A jak Żabek się klaskać nauczy i będzie klaskał za każdym razem jak skończę pisać posta, to go wycałuję. I wytarmoszę. A jak powie „mamo, super blog” to dostanie dziecko co zechce.
Zapamiętajmy przez co przeszłyśmy…
I właściwie to o to mi chodziło jak zaczynałam swoją przygodę z macierzyństwem, której właśnie miał towarzyszyć blog rodzicielski. Przerwałam pracę zawodową pod koniec ciąży i okazało się, że mam trochę wolnego czasu. Postanowiłam spisać swoje wrażenia, żeby następnym razem wiedzieć co może mnie czekać. A, że ciążę przechodziłam dość ciężko, to również jest dla mnie przestroga – jak zaplanuję kolejną ciążę, to najpierw sobie wszystko przypomnę, a potem zapytam siebie „czy jesteś pewna, że jesteś już na to gotowa?! Ale NA PEWNO?!”.
To samo tyczy się pierwszych sukcesów, pierwszych ząbków, rozszerzania diety… Jeśli mam to przechodzić jeszcze raz (a taki jest plan) to warto wiedzieć co i jak – w końcu geny te same (a taki jest plan).
Załamanie miałam tylko w okresie depresji poporodowej, kiedy to wszystko straciło dla mnie sens. Jak już sobie z tym poradziłam to jeszcze bardziej upewniło mnie to do przedstawienia swoich uczuć „on-line”. Bo się okazuje, jest masa takich matek-nieszczęśliwych-nie-z-okładki-gazety. A pojęcie, że jest nas masa, działa uspokajająco. I dlatego warto o tym pisać. Wiem, że nie każda może sobie na to pozwolić, ale niech każda ma możliwość żeby o tym przeczytać.
Koleżanko, bo to jest tak…
W moim najbliższym towarzystwie byłam jedną z pierwszych „ociążałych”. I naturalne jest, że jak moje kochane koleżanki ciąża dopadnie (a dopadnie Was moje Drogie!) i będą się pytać: a jakie dolegliwości w ciąży? a co się działo u Ciebie w 3 trymestrze? A o co chodzi z tym skokiem rozwojowym? A kiedy zęby? A jak nie zwariować? – To ja już mam gotowe odpowiedzi. Każda matka-polka dostaje sklerozy poporodowej. Więc jak sama nie zapiszę co się wydarzyło o Żabka to szybko zapominam. A jak pytam Bratowej „Kiedy mój chrześniak zaczął siadać?” to dostaję odpowiedź „Hmmm… niby to było niedawno, ale nie pamiętam… Mam gdzieś zapisane…” (Kasiu trzeba to zebrać do kupy, wiesz, że zaraz będziesz miała podwójną robotę!). Zachodzisz w ciążę? Tadam! U mnie dowiesz się, jakim kolorem kupy powinnaś się przejmować!
Żabek – to Twoja historia.
Mój tata był późnym dzieckiem swoich rodziców. Urodził się ponad 20 lat po swoim rodzeństwie. I pewnie dlatego dziadkowie oszaleli na Jego punkcie. Do tego stopnia, że dziadek prowadził „pamiętnik” opisujący pierwsze miesiące życia Taty. Fantastyczna sprawa. I ten blog jest właśnie tym. Pamiętnikiem Życia Żabka. Który myślę, że kiedyś taką pamiątkę doceni (jak przejdzie okres buntu i jak mu powiem, że jak nie doceni to naprawdę oddaje mi te sto tysi!). Został on również moim subskrybentem! Dzisiaj, wraz z Szanownym Małżonkiem, założyliśmy naszemu dziecko konto pocztowe! Tym sposobem, będzie dostawał na maila informacje o nowych wpisach, będziemy mu tam wysyłać zdjęcia i ciekawe informacje. A jak skończy pełnoletność… Lub chociaż 16 lat, to dostanie login i hasło. Polecam, pomysł bajka!
I Ty możesz prowadzić blog parentingowy!
I zachęcam Cię do tego! Nie musi być to blog dla publiki. Możesz wstawiać posty typu: „poniedziałek. 18 sierpnia 2014r. Wreszcie Kochanie wyrżnęły Ci się te cholerne trójki, które nie dawały nam spać od tygodnia… Matka naprawdę myślała, że ją szlag trafi…„.
Czyż to nie fantastyczna pamiątka?
A swoją drogą, ile razy szlag mnie trafiał, przez to całe macierzyństwo („to na pewno zęby! lub skok! lub niskie ciśnienie!”), a możliwość wyrzucenie tego z siebie na „papier” ocaliła moje skołatane nerwy…
Więc dziękuję, że jesteście, bo to Wasze komentarze, maile dodają skrzydeł zarówno w ciężkich jak i w zabawnych chwilach!
- 18 August 2014
- 8 komentarzy
- blog parentingowy, matka