By 

Błogosławiony stan ciążowy.


„Nie przesadzaj, nie jest tak źle! Ciąża to cudowny stan! Promieniejesz! To tylko 9 miesięcy„. Z takimi komentarzami spotykam się codziennie. Najpierw ktoś zapyta jak się czuję, a gdy odpowiem że nie najlepiej to się zaczyna. Więc jeśli masz mi udowadniać, że nie czuję się tak źle jak twierdzę i że przesadzam, to już lepiej o nic nie pytaj…

Ostatni miesiąc ciąży charakteryzuje się tym, że ciągnie się w nieskończoność! Może trwać 4 tygodnie, ale równie dobrze +/-2. I póki to jest -2 to jeszcze nie stanowi to takiego problemu, gorzej jak nam się przeciągnie na +2… Większość z nas nie zna dnia ani godziny, gdy tak udręka się skończy. I całą odpowiedzialnością nazywam to w swoim wypadku udręką, bo nie umniejsza to mojej miłości do dziecka – wskazuje jedynie na nienawiść do takiego stanu. Oczywiście, jakbym miała tylko takie problemu w życiu, to bym była bardzo szczęśliwym człowiekiem! To stan przechodni, zaraz się skończy, a razem z nim powinny się uspokoić te nieszczęsne hormony, które sprawiają, że zaczęło mnie to wszystko przerastać… Chcę tylko pokazać, że nie każda ciąża jest fajna i nie ma nic złego w „nie lubieniu” tego stanu. Dla każdej z nas w końcu najważniejsze jest szczęśliwe rozwiązanie i zdrowie naszego maleństwa. Ale nie byłabym sobą, jakbym trochę przy tym nie ponarzekała…

9 miesięcy ciąży…

1 miesiąc w stanie mocno obniżonego nastroju.

1 miesiąc niesamowitej senności.

1 miesiąc zaparć.

1 miesiąc bólu spojenia łonowego.

1 miesiąc bezsenności.

2 miesiące bólu głowy.

2 miesiące z rwą kulszową.

2 miesiące bólu kręgosłupa w odcinku krzyżowym.

2 miesiące ze zgagą.

2 miesiące zatykającego kataru, przez który wysuszam sobie gardło i usta.

3 infekcje wirusowe, bez możliwości leczenia farmakologicznego.

Nieleczona (leczenie zawieszone na okres ciąży) alergia na kurz, codziennie dająca objawy.

A i tak jest nieźle, bo nie wymiotowałam!

Ciąża ciąży nie równa!

Więc jak tylko słyszę, że „najgorsze” dopiero przede mną i że jeszcze „zatęsknię za tym stanem” to robi mi się słabo. Co mnie czeka – to już przecież wiem. A po pierwszym porodzie 3 lata mi zajęło ZAPOMINANIE o tym stanie, aby się zdecydować na jego powtórzenie. I o ile I i II trymestr są dla mnie do przeżycia, to III nie dość, że się ciągnie w nieskończoność, to naprawdę daje mi w kość. Gdy rodzi się dziecko, jest ciężko – to fakt. Ale nie dość, że można je przekazać komuś innemu, to bardzo szybko wynagradza nam wszelkie niedogodności szczerym uśmiechem, widoczną miłością. A ciąża? Ani nie oddasz, ani się do Ciebie nie uśmiechnie. A słodkie kopniaki bardzo szybko przeradzają się w wewnętrzne tortury! I niech ktoś tylko powie, że trzeba było dzieci nie robić – to ja przepraszam bardzo, ale ja nie robię ich dla chodzenia w ciąży! Jest to dla mnie jedynie „skutek uboczny” spełnienia marzenia o posiadaniu Potomstwa.

A jednak promienieję…

Wiem o tym. Tym trudniej udowodnić mi, że nie czuję się dobrze. Wyglądam lepiej niż w pierwszej ciąży. I chyba w ogóle wyglądam lepiej niż na co dzień! Ale przecież w głębi serca jestem bardzo szczęśliwa, że nasza rodzina się powiększa i że wygląda na to, że dziewczynka zdrowo rośnie! Tylko to nie ma nic wspólnego z moim fizycznym samopoczuciem. Wyglądam ładnie, a w głębi cierpię. Cierpię, gdy boli mnie głowa tak, że nie jestem w stanie nic zrobić. Cierpię, gdy nie mogę bez bólu wejść po schodach. Cierpię, gdy po raz setny w nocy próbuję wstać do toalety. Cierpię, gdy łapie mnie przeziębienie i nie mogę wziąć lekarstwa. A najbardziej cierpię, gdy nie mam siły zająć się synkiem, nie mogę przytulić go tak jak bym chciała, ani gonić go w zabawie… Promienieję, bo udało mi się stworzyć nowe życie, na które czekam z niecierpliwością! Które już pokochałam. Dla którego jestem w stanie znieść te wszystkie niedogodności. Ale nie będę kłamać, że jest łatwo, pięknie i przyjemnie. Że lubię być w ciąży.

Jeśli nie wiesz o czym mówię – super. Poważnie, doceń to! Korzystaj z tego wyjątkowego stanu, promieniej! Ale nie mów mi, ani innym Ciężarnym, które nie mają tyle szczęścia, że przesadzam, bo mną również rządzą hormony i szlag mnie trafia od takiego gadania.

Please check your feed, the data was entered incorrectly.
Print Friendly, PDF & Email

YOU MIGHT ALSO LIKE

Pożegnanie z blogiem.
December 31, 2018
Mój alfabet macierzyństwa.
December 28, 2018
Jak osiągnąć sukces w macierzyństwie.
November 29, 2018
Moje macierzyńskie „pierwsze razy” (do lat 5), które zapamiętam do końca życia.
November 20, 2018
Do czego tęsknię, ja-matka.
November 15, 2018
Porzuć czerń, Matko!
October 25, 2018
Moja dieta po porodzie. #MATKAWRACADOFORMY
October 16, 2018
Nie będę reklamą macierzyństwa.
October 02, 2018
#TOP7: Rzeczy, które uwielbiam!
September 25, 2018