By 

Dlaczego po porodzie nie będę miała brzucha jak Anna L.


Na pewno wiecie, jaką Annę mam na myśli – w końcu Internet aż huczy o jej brzuchu od ładnych paru tygodni! Przypominam sobie siebie po pierwszej ciąży, patrzę na jej zdjęcia i zauważam ogromną różnicę. Ale nie zrobię nic, żeby tym razem było inaczej

Oczywiście zazdroszczę Ani wielu rzeczy – jestem tylko człowiekiem, w dodatku kobietą, i to czasem próżną. Chciałabym mieć figurę taką jak ona, zamiast swoich nadprogramowych kilogramów. Nie pogardziłabym również pensją jej męża. Ale moja zazdrość mieści się w granicach zdrowego rozsądku, ponieważ nie idzie za nią fala wylewanego hejtu. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mieć sześciopak na brzuchu – wystarczy inaczej jeść i więcej ćwiczyć. Mogłabym też dużo zarabiać – jakbym więcej pracowała. A to, że nie chcę, to już inna sprawa. Niestety sześciopak nie robi się od ciasteczek i wina, a blogerzy mojego kalibru nie zarabiają milionów. Więc dlaczego miałabym krytykować kogoś, kto prowadzi inny tryb życia niż ja i ciężką pracą doszedł do takich a nie innych efektów? Wiem, że na świecie jest wiele osób, które zazdroszczą mi! W końcu niczego mi nie brakuje, mam zdrową i szczęśliwą rodzinę, na jedzenie mi wystarcza, i na pewno znalazł by się ktoś kto zabiłby nawet za moją,oddaloną od „ideału” figurę (no może nie teraz, ale przed ciążą…)!

Chyba każda mama obawia się powrotu do formy po ciąży.

Zwłaszcza jeśli miała tych nadprogramowych kilogramów więcej niż przewidują poradniki. A przecież nie na tym powinna się skupiać! Nie unikniemy dodatkowych kilogramów w ciąży. Natura jest okrutna i właśnie tak zaplanowała sobie akcję prokreację. Oczywiście, teoretycznie mamy wpływ na to ile tych kilogramów nam przybędzie. Zdrową dietą i odpowiednią aktywnością fizyczną możemy sprawić, że będzie to na przykład 10 kg a nie 30. Ale nie zawsze ten wpływ jest realny. Ciąża to nie jest „normalny stan” dla naszego organizmu, może nas powalić i nici z aktywności. Czasami jakakolwiek aktywność jest nie wskazana, przyszła mama musi leżeć, a jeść też przecież musi. Sama musiałam zrezygnować ze spacerów z psami, z wizyt na siłowni, bo po prostu fizycznie nie daję rady. A i moją zdrową dietę nie raz szlag trafia, bo kiedy jak nie teraz mogę sobie pozwolić na tę dodatkową porcję ciasta?! Ale nie udaję przy tym, że waga nie istnieje i staram się ją kontrolować na tyle na ile to możliwe, żeby po porodzie było mi trochę łatwiej. Natomiast nie dam się zwariować nagonką na natychmiastowy powrót do formy, najlepiej jeszcze w trakcie trwania połogu. W tym czasie będę miała ważniejsze sprawy na głowie. Pewien mały, całkowicie bezradny człowiek, będzie potrzebował mojej pomocy w adaptacji, w zupełnie nowym dla niego świecie!

Społeczeństwo powinno kłaść nacisk na rozwój więzi między matką, a dzieckiem.

A nie na rozwój mięśni brzucha zaraz po porodzie. Matka ma się dostosować do nowej sytuacji, odnaleźć się w swoim życiu na nowo, poznać, pokochać, nacieszyć tymi pierwszymi niezwykłymi chwilami. I osobiście uważam, że w tym czasie waga nie powinna być w zasięgu ręki, a za pytania typu: „zrzuciłaś już kilogramy ciążowe” powinno się karać chłostą. Na wszystko przyjdzie czas. Rozumiem, że są fit-mamy, dla których ich forma jest ważna – i to jest ok, jeśli one same uważają, że to jest właściwe w tym momencie. To, że sobie poćwiczą między karmieniami, bo sprawia im to przyjemność, nikogo nie krzywdzi. Ale jeśli masz się zmuszać do ćwiczeń zanim Ci jeszcze wszystkie blizny się dobrze zabliźnią, tylko dlatego że jest jakaś tam presja społeczeństwa, to ja mówię stanowcze NIE! Olej to. Noś ten brzuszek i tul się do maleństwa zanim wyrośnie. Nie głodź się, bo nikt na tym nie skorzysta! Po porodzie trzeba jeść, zwłaszcza jak się karmi piersią. Ćwiczenia wprowadzaj z głową, powoli, z przyjemnością. Dietę zaplanuj zdrową, a nie odchudzającą. I skup się na tym co jest naprawdę ważne.

Ja w każdym razie nie zamierzam przejmować się tym, co się dzieje w mediach i kolorowych gazetach. I Wam radzę to samo. Miejcie to w dupie i we własnym tempie wracajcie do formy.  A fit-mamom możemy zdrowo pozazdrościć, bo nie ma w tym nic złego, ale nie kierujmy się ich priorytetami, jeśli mamy własne…

Ps. A nawiązując do urody, ale odchodząc od tematu brzucha, przypominam, że do końca dzisiejszego dnia trwa konkurs, w którym do wygrania voucher o wartości 200 zł do Instytutu Urody Karoliny Orłowskiej, do wykorzystania na dowolny zabieg na twarz. Poprawa humoru po takim zabiegu gwarantowana, a i na ten nieszczęsny brzuch panie coś doradzą :)

Szczegóły konkursu >>TUTAJ<<

Please check your feed, the data was entered incorrectly.

Print Friendly, PDF & Email

YOU MIGHT ALSO LIKE

Pożegnanie z blogiem.
December 31, 2018
Mój alfabet macierzyństwa.
December 28, 2018
Na 1 urodziny mojej córki Natalii.
December 08, 2018
Jak osiągnąć sukces w macierzyństwie.
November 29, 2018
Moje macierzyńskie „pierwsze razy” (do lat 5), które zapamiętam do końca życia.
November 20, 2018
Do czego tęsknię, ja-matka.
November 15, 2018
Porzuć czerń, Matko!
October 25, 2018
Moja dieta po porodzie. #MATKAWRACADOFORMY
October 16, 2018
Nie będę reklamą macierzyństwa.
October 02, 2018