Catering Dietetyczny Zielono Mi. Sprawdź czy schudłam!
Czy wy też zaczęliście Nowy Rok z postanowieniami poprawy? Ja, jak zwykle, planuję schudnąć, zdrowo się odżywiać, więcej się ruszać i napisać książkę. Ale każdy wie, jak to wygląda z postanowieniami noworocznymi, więc tym razem postanowiłam przechytrzyć system i zaczęłam działać już przed świętami…
Można by pomyśleć, że dieta przed świętami nie jest najmądrzejszym posunięciem. Pewnie u pewnych osób może tak właśnie być. Dla mnie natomiast święta Bożego Narodzenia pod kątem jedzeniowym nie są nadzwyczaj atrakcyjne (ponieważ nie jem ryb), więc i dieta nie stanowiła z tego powodu, w tym czasie, problemu.
Dieta według dr Ewy Dąbrowskiej.
Decydując się na dietę według dr Ewy Dąbrowskiej, wiedziałam, że nie jest to łatwa sprawa. Oczyszczanie organizmu przebiega stopniowo i mogą pojawić się kryzysy. Poza tym bałam się, że zatęsknię za mięskiem. Ale, jak się później okazało, nie było aż tak źle! Na początku jednak muszę stanowczo podkreślić – nie jest to dieta odchudzająca, tylko oczyszczająca organizm. Spadek wagi jest bardzo przyjemnym efektem ubocznym, wynikającym z tego, że przyjmuje się bardzo niewielką ilość kalorii. Jest ona idealnym startem dla długoterminowych zmian w odżywianiu. Niestety, gdybym wróciła do starych nawyków jedzeniowych, zgubione kilogramy zapewne wróciłyby z prędkością bumeranga.
Dietę z Cateringiem Zielono Mi rozpoczęłam 28 listopada i zakończyłam 11 grudnia. Co prawda koniec diety zwieńczyłam kawałkiem urodzinowego tortu Żabka, ale zaraz po tym postanowiłam przedłużyć dietę, już na własną rękę i oficjalnie jeszcze jej nie zakończyłam. Chociaż już nie mówię, że jestem na diecie, po prostu zmieniłam nawyki żywieniowe.
Jedzonko pod same drzwi.
Najlepsze w zamówieniu cateringu jest to, że całkowicie dba za Ciebie o posiłki. Co wieczór pod same drzwi podjeżdżała torba pełna starannie przygotowanych posiłków. Miałam wrażenie, że przez cały dzień nie robię nic innego, tylko jem! Dzięki temu bardzo rzadko odczuwałam faktyczny głód i nie musiałam się zastanawiać nad tym co kupić, co przygotować, co przekąsić. Wszystko było starannie umieszczone w oddzielnych, podpisanych pojemnikach, a dodatkowo było dołączone menu na dany dzień. Sama dużo gorzej sobie z tym radzę. W natłoku codziennych zajęć zdarza mi się zapomnieć zrobić zakupy i jestem głodna, bo nie ma w domu niczego, co mogłabym faktycznie zjeść. To kwestia organizacji, ale ta u mnie wyjątkowo ostatnio (od porodu!) szwankuje.
Kryzys.
Drugiego dnia wieczorem pojawił się kryzys, w postaci bólu głowy – jednoznaczne potwierdzenie, że coś się dzieje, czyli dieta działa. Ból głowy utrzymywał się przez jeden dzień. Kolejny, dużo trudniejszy kryzys, zjawił się razem z PMS – którego nie mogłam „zagryźć”. Szanowny Małżonek może potwierdzić, że na dwa dni zmieniłam się w Wiedźmę. Byłam wściekła, czułam się nie tyle głodna, co chciałam zjeść po prostu coś innego, sałatą miałam ochotę rzucić o ścianę. Przetrwałam. Dumna byłam bardzo, a waga mi to wszystko wynagrodziła. 10-go dnia diety pozwoliłam sobie na zbyt duży wysiłek fizyczny i obskoczyłam dwie Galerie Handlowe.
Wieczorem tego dnia poczułam się bardzo słabo, ale uratowała mnie łyżka miodu, skutecznie podnosząc cukier. Nie jest to dieta, podczas której można brać udział w maratonie. Ale wskazane są spacery i wizyty na saunie. Podczas diety z Cateringiem Zielono Mi jest możliwość konsultacji telefonicznych z Dietetykiem, są one bardzo pomocne, zwłaszcza w okresach kryzysowych. Zapewnienie, że nasze złe samopoczucie jest skutkiem zdrowienia organizmu i nas nie zabije jest bardzo w tym czasie budujące.
Czy wszystko mi smakowało?
Nie, nie wszystko. Z natury jestem bardzo wybredna i chyba nigdy nie jadłam tylu warzyw i owoców. W punkcie gastronomicznym znajdziesz mnie koło frytek lub pizzy. Więc wyobraźcie sobie, jaki szok przeżył mój organizm, gdy przez tygodnie nie dostawał niczego poza „zielskiem”! Jest to dieta pro-zdrowotna, więc nie wszystko musi smakować. Niektóre połączenia bardzo mnie zaskakiwały, czasami brakowało mi mojej ukochanej soli, a brukselka nie przeszła mi przez gardło. Ale większość potraw spożywałam ze smakiem i zostawiłam na stałe w swoim menu.
Jak samopoczucie?
Byłam pewna, że na ok 700 kaloriach będę osłabiona i senna. A stało się wręcz odwrotnie! Gdyby nie liczyć dni „kryzysowych” to miałam zdecydowany skok energii. Organizm, który nie musiał się męczyć z trawieniem, wykorzystywał energię na ważniejsze sprawy – życie! Chodziłam na spacery z psami, wieczorami na saunę. Nie czułam się ociężała, nie miałam dolegliwości żołądkowych. Poprawiła się moja cera, bo porządnie się nawodniłam. Dzięki energii, którą zyskałam, nie miałam czasu myśleć o innym jedzeniu.
Gdy wzięłam dietę w swoje ręce, troszkę na wszystkim podupadłam. Nie mam czasu przygotowywać sobie tak różnorodnych potraw, które zaspokoiłyby mój apetyt na cały dzień. Prawdopodobnie przez to nie dostarczam sobie też właściwych proporcji witamin i minerałów – ponieważ się na tym nie znam. Ale staram się na tyle, na ile to możliwe odwzorować posiłki z cateringu, ponieważ najlepsze efekty osiąga się przy 6-tygodniowym oczyszczaniu organizmu. A mój zdecydowanie jest z czego oczyszczać…
Czy Szanowny Małżonek był w tym czasie głodny?
Na pewno jesteście ciekawi, co się stało z wyżywieniem reszty rodziny, skoro główny kucharz był na diecie! Żabek miał zapewnione wyżywienie w przedszkolu, to co w tej chwili je w domu i tak trudno nazwać jedzeniem. Natomiast Małżonkowi nasmażyłam kotletów schabowych (nie przepadam, więc nie było mi żal), które jadł w towarzystwie sałatek, które… mi zostały! Jedzenia było tak dużo, że śmiało mogłam się z nim dzielić obiadem.
Chociaż przyznaję, że obiad urodzinowy Żabka był dla mnie sporym sprawdzianem – to już była końcówka diety zapewnionej przez Catering, a ja musiałam nasmażyć różnych mięs, ugotować ziemniaczki i jeszcze kroić ciasto. Wytrwałam. Usiadłam z moją tacką warzyw i jadłam. Nie powiem, zrobiło mi się smutno na chwilę, ale do cholery, nie pozwolę, aby mielony zepsuł mi humor w dniu urodzin mojego dziecka! Teraz tak podchodzę do każdej tego typu okazji – nie będę zmuszała domowników do bycia na diecie razem ze mną, ale też nie pozwolę by ich jedzenie wpływało na mój nastrój.
Do rzeczy, czy schudłam?
No pewnie! Trzymając się zasad przedstawionych przez Catering i Dietetyka (z odstępstwem jeśli chodzi o kawę, bo ja bez kawy z łóżka absolutnie nie wychodzę!) przez pierwsze dwa tygodnie zrzuciłam z siebie 5 kg. Muszę jeszcze podkreślić, że badał mnie dietetyk przed i po diecie i to co zrzuciłam to tłuszcz i mam na to dowody :)
Teraz, po kolejnych 4 tygodniach, podczas których na moim talerzu również królowały głównie owoce i warzywa, mam w sumie 8 kilo za sobą i robię wszystko, aby waga szła powoli, ale skutecznie w dół.
Zmiana nawyków żywieniowych to bardzo trudna sprawa, do której trzeba dojrzeć. Kopniak w tyłek w postaci Cateringu Zielono Mi uważam za skuteczny. Planuję co najmniej dwa razy do roku oczyszczać organizm przy pomocy właśnie tej diety, a w pozostałą część roku mam nadzieję wciąż odżywiać się z głową – trzymajcie kciuki, będę zdawać relację!
Całemu Trójmiastu szczerze polecam Catering Zielono Mi jako sposób na efektywne oczyszczenie organizmu z pomocą Specjalistów w tej dziedzinie. My, mamy, tak często zapominamy o sobie i swoim zdrowiu, a przecież to my musimy przez lata trzymać rodzinę w kupie! :)
Catering Dietetyczny Zielono Mi >>Facebook<<
Wpis napisany we współpracy z Cateringiem Zielono Mi.
Please check your feed, the data was entered incorrectly.- 4 January 2017
- 7 komentarzy
- matka, polecam, zdrowie