Ciąża, czterolatek i sezon infekcyjny…
No i się zaczęło. Ledwo liście zaczęły spadać z drzew, temperatura zaczęła skakać, jakby nie była pewna czy jest jeszcze lato czy jesień, a na zmianę ze słońcem pojawia się ulewny deszcz. Odporność małych przedszkolaków momentalnie się obniża i zaprasza wszystkie napotkane wirusy na imprezę…
…w której my niestety również musimy uczestniczyć.
Pomimo, że Żabek ma naprawdę przyzwoitą odporność, a w tym roku ilość infekcji jest zdecydowanie mniejsza, niż w pierwszym roku przedszkola, to niestety chorowanie nie ominęło nas całkowicie. Właśnie w tej chwili przechodzi zapalenie oskrzeli, drugie w jego życiu. Szału nie ma, ale ponieważ antybiotyk zadziałał z prędkością światła, to dziecko nie narzeka już na brak energii. A przede mną rozciąga się perspektywa wspólnego tygodnia…
Jest to dla mnie wyjątkowo bolesne, ze względu na ciążę.
Bo – po 1) chcąc nie chcąc, muszę się trochę od niego odizolować, żeby samej się nie rozłożyć. Nie jest to łatwe – do tej pory sprzedawał mi każdego wirusa, którego złapał. Po czym on w parę dni sobie z nim radził, a mnie trzymał jeszcze tygodniami… A każda mama wie, że nie sposób odmówić buziaka czy przytulenia.
Po 2) nie mam siły. Banalne, ale prawdziwe. W 8 miesiącu ciąży wyzwaniem jest dla mnie wstać z kanapy, a co dopiero opieka nad chorym czterolatkiem. Gnojki hormony jak zwykle w gotowości, wywołują wyrzuty sumienia, doprowadzając do wieczornego płaczu pod tytułem: „co ze mnie za matka!”. Gdyby nie pomoc Szanownego Małżonka, który dzielnie przejął opiekę nocną – dopóki nie trzeba podać leków – i całkowicie zajmuje się nim po pracy, to nie wiem jak ja bym dała radę. Dodatkowo te gnojki hormony zwiększają moje poczucie strachu – podczas gdy normalnie ani kaszel, ani temperatura nie są dla mnie niczym przerażającym, tak w ciąży zaczynam się irracjonalnie i zupełnie niepotrzebnie martwić – na zapas. Jakby to była jego co najmniej pierwsza infekcja, a do tego byłby bezbronnym niemowlaczkiem…
Dodatkowo po 3) chociaż najmniej ważne, ale ja – wbrew pozorom ;) – wciąż pracuję. Firma działa, ZUS czeka na składki, mam terminy i projekty z których muszę się wywiązać, a także sporo papierologii. Próbuję z tym wszystkim wyrobić się przed porodem, którego terminu dokładnie nie znam, co dodatkowo komplikuje sprawę. Żabek próbujący „pomóc” mi w pracy, mimo że uroczy, to zdecydowanie mało pomocny. Pisząc ten tekst już chyba z milion razy musiałam przerwać, żeby odpowiedzieć na milionowe „Mamusiu…”.
Ufff… ponarzekałam.
Od razu zrobiło mi się jakoś lepiej. Jeśli u Was jest podobnie, to śmiało – zachęcam do ponarzekania razem ze mną – w kupie raźniej! :) Szkoda, że dzieci w chorobie trzeba izolować, jakby wszystkie mamy z chorymi dziećmi mogły się spotkać na wspólnej imprezie, byłoby nam na pewno weselej! Ale chociaż pozostaje nam wsparcie online, więc dobre i to.
Jak umilić sobie chorowanie z dzieckiem w ciąży?
- Nie musisz być teraz perfekcyjną panią domu, odpuść sobie wszystkie obowiązki, które naprawdę nie są niezbędne. Naprawdę mycie okien może poczekać.
- Nie przejmuj się, że Twoje dziecko nie ma apetytu. Ja wiem, że dobrze byłoby, żeby akurat teraz się zdrowo odżywiało, ale z tym nie wygrasz. Nic się nie stanie jak przez jakiś czas będzie funkcjonowało głównie na ciepłym kakałku.
- Jeśli Ty lub dziecko nie macie siły na aktywne spędzanie czasu – odpuść. Nic się nie stanie, jak przez jakiś czas „Auta” czy „Kraina Lodu” będą główną rozrywką. Najlepiej pod kocykiem.
- Tata też może wziąć zwolnienie na dziecko – jeśli nie czujesz się na siłach, warto rozważyć taką opcję. Ewentualnie wypróbuj błagalny ton w rozmowie z dziadkami. Ja mam dopracowane do perfekcji: „Mamoooo weźmiesz go na chwilę….?”. W ciąży działa bez zarzutu :)
- Sprawiajcie sobie małe przyjemności – jajko z niespodzianką, lampka wina, lody – dla każdego coś dobrego.
- Powyciągaj wszystkie „pomoce naukowe” – u nas królują: piasek kinetyczny, plastelina, ciastolina, 100 zabaw Kapitana Nauki, zagadki obrazkowe, lego, książeczki – a jak już mam/y tego wszystkiego dość, to tablet dla odmiany też daje radę :)
Sezon infekcyjny w ciąży to ciężka sprawa. Ze wszystkimi zainteresowanymi łączę się w bólu! Pamiętajcie, żeby uważać na siebie w tym czasie, bo jak Wam Potomstwo sprzeda jakiegoś wirusa, to dużo trudniej będzie się Wam z niego wygrzebać. Wiem co mówię, od miesiąca próbuję pozbyć się kataru…
Ps. Przypominam, że dzisiaj ostatni dzień >>konkursu<<, w którym do wygrania 3 miesięczna subskrypcja pieluszek Pampers z dostawą pod same drzwi!
Please check your feed, the data was entered incorrectly.
- 23 October 2017
- No Comments
- choroba, dziecko, matka, zdrowie