By 

Matka po porodzie wraca do formy #3. Dieta 50/50.


Część z Was z FB wie, że w środę była u nas pizza – na pocieszenie. Nastroiła mnie ona do dalszego omawiania wracania matki po porodzie do formy. Jak na pizzę przystało, kolejnym tematem będzie dieta. To pojęcie jest mi aż nadto dobrze znane. Od kilku lat regularnie wpadam w szał nowej-oczywiście-cudownej-diety-na-której-schudnę-10kg-w-tydzień-bez-efektu-jojo.

Zaliczyłam między innymi tydzień czy dwa na zupie z selera naciowego. I do dzisiaj mam mieszane uczucia odnośnie selera naciowego, bo z tego co pamiętam to zupa obrzydła mi już po 3 dniach. Był też Dukan. Zaczęło się super, ale szybko okazało się, że dieta białkowa mi nie służy – zrobiłam się taka osłabiona, że ledwo ręką mogłam ruszyć. I marzyłam o świeżej kajzerce z masłem i pomidorem. Piłam też obrzydliwe koktajle, od których zbierało mi się na wymioty. Na wszystkich dietach schudłam parę kilo, żeby je odzyskać zaraz po tym jak z radością daną dietę kończyłam i rzucałam się, wygłodniała jak dwa wilki, na wszystko co powinno być zakazane.

Problemem jest to, że lubię jeść. I problem nie byłby problemem gdyby rozchodziło się o warzywa, ale niestety rozchodzi się o pizzę… I takie tam. Byle nie gotowane na parze. Ani surowe. You know what I mean… Chociaż właściwie to nie jest mój problem, bo ja się czuję szczęśliwa. Czasy chudości do kości zakończyły się w ogólniaku. I nawet te 5 kg na plusie nie stanowi dla mnie większego problemu… Ale mam tyle fajnych ciuchów z czasów gdy ważyłam 5 czy 10 kg mniej! No i lżej by było…

Już byłam gotowa porzucić diety w cholerę i skupić się na jakiejkolwiek aktywności, do momentu, gdy parę tygodni temu spotkałam się z moim starszym Braciszkiem, którego trochę nie widziałam, a Jego było 2/3 mniej! A że prawie 2 metrów sięga, to nie trudno było ową zmianę zauważyć.

Wiedziałam, że nie rozchodzi się o aktywność fizyczną – do tej kwestii mamy chyba podobne podejście, że najlepsza aktywność fizyczna jest na kanapie. Opowiedział mi o diecie, którą sobie sam wypracował, a której odpowiednik znalazłam w Internetach pod nazwą dieta 50/50, co dwa dni lub pół na pół.  A generalnie się rozchodzi o to, żeby co dwa dni pościć. Więc jednego dnia jemy co tam sobie zapragniemy, a drugiego najwyżej 25% tego co zwykle. Oczywiście założenia diety są takie, że powinno być to jedzenie dietetyczne. Ale w naszej wersji diety jest to normalne jedzenie we wtorek, czwartek, sobotę i niedzielę. A w poniedziałek, środę i piątek jedzenie zastępują warzywa, soki warzywne, koktajle owocowe i woda. Mi zawsze w te dni jest trochę smutno, ale myślę sobie o tym co zjem dnia następnego. I po jakimś czasie żołądek się skurczy, co doprowadzi do tego, że w dni w które jesz normalnie nie zjesz już tak dużo jak wcześniej, nie masz miejsca żeby się opychać.

Jest sporo przeciwników tej diety sugerującej iż zdrowa ona nie jest. I pewnie są w tym ze dwa ziarna prawdy. Ale! Jeśli ja na co dzień zdrowo się nie odżywiałam i warzyw unikałam, to jednak jest to krok do przodu, a nie wstecz – bo co dwa dni mam konkretną i porządną porcję warzyw. I super jest to, że jak w dzień „chudy” masz zaplanowaną uroczystość rodzinną u babci przy suto zastawionym stole, to nie musisz się migać dietą, tłumaczyć odchudzaniem, kończąc obiad na groszku z marchewką – bez sosu, ale za to z łzami w oczach. Wcinasz bez oporóą, a dzień „chudy” sobie przesuwasz na dzień następny.

Początek może być trudny, jeśli nie radzisz sobie z uczuciem głodu, które Cię w końcu dopadnie. Ja wiem, że jak przetrwam to poranne burczenie w brzuszku, to potem cały dzień mogę nic nie jeść. A jak czuję się już niekomfortowo to wypijam sok typu vega lub zjadam pomidorka z cebulką i mogę działać dalej. Jak mam zabiegany dzień to nawet nie zauważam, że nie jem. A nawet jest mi to na rękę, bo nie marnuję czasu na przygotowywanie i spożywanie posiłków.

Na pewno interesują Was efekty! Więc w ciągu dwóch miesięcy mam 5 kg mniej. Pewnie gdyby nie okazjonalne piwko to byłoby więcej… Podobno można schudnąć do 15 kg w ciągu miesiąca, ale to już chyba ściema… Poza tym lepiej chudnąć powoli, bo inaczej jojo się za rogiem czai. Zresztą nie mogę Wam zagwarantować, że za miesiąc stwierdzę, że kij z dietą, lepiej chodzić na fitnesy. Albo schudnę 20 kg, żeby za pół roku oznajmić Wam, że wszystkie kilogramy mnie znalazły i jeszcze zaprosiły kumpli, żeby również mnie dopadli. Ale na ten moment jest fajnie i weszłam w kieckę na wesele.

Zainteresowanych zachęcam do poczytania o tej diecie:

Oryginalna strona diety

Artykuł na WP

Atlas Diet

Papilot

Chętnie dowiem się jakie diety Wy macie za sobą i oczywiście z jakimi skutkami – żebym wiedziała jaką zaplanować następnym razem……

Dla przypomnienia:

Matka po porodzie wraca do formy #1

Matka po porodzie wraca do formy #2

[EDIT2018:]

Chciałabym jednak Was zniechęcić do stosowanej przeze mnie diety 50/50. Po latach walki z nadwagą wiem, że żadna dieta nie zastąpi zbilansowanego, zdrowego odżywiania oraz aktywności fizycznej. A to wszystko stale – nie okazjonalnie! Dieta 50/50 odbija się jojo tak jak większość diet, w których chudnie się szybko i bez wysiłku.

Print Friendly, PDF & Email

YOU MIGHT ALSO LIKE

brzuch po porodzie
Dlaczego po porodzie nie będę miała brzucha jak Anna L.
July 20, 2017
jak przygotować się do ciąży
Jak przygotować się do ciąży.
May 29, 2017
kokopi
KOKOPI Medi-SPA mistrzem rozpieszczania.
July 24, 2015
mama kilkulatka
Mama kilkulatka – po czym ją poznać?
July 17, 2015
spacer z dzieckiem
Spacer z dzieckiem. Przyjemność czy obowiązek?
May 18, 2015
świeżo upieczona mama
Świeżo upieczona mama – po czym ją poznać?
May 15, 2015
Matkę łupie w kręgosłupie…
February 23, 2015
rozstępy po ciąży
Rozstępy po ciąży – co z nimi zrobić.
January 09, 2015
Matka po porodzie wraca do formy #4. Odnowa mobilnie.
July 23, 2014