By 

Dlaczego jestem wrednym rodzicem.


Żabek z dnia na dzień mówi coraz więcej. Coraz więcej również rozumie, więc coraz częściej to, co mówi, ma faktyczne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Myślę, że to już tylko kwestia czasu, kiedy powie mi „jesteś wredna„. I wcale się nie pomyli…

Bo jestem. I będę. Moi rodzice też byli. Zamiast wozić mnie do szkoły, kazali chodzić pieszo. Co sobotę musiałam myć schody, a czasem nawet odkurzać! Wiele razy słyszałam, że czegoś nie dostanę, bo nie jest mi potrzebne. A jak wymyśliłam sobie prywatne studia to sama musiałam sobie na nie zarobić. Szczyt wredoty!

Z biegiem lat zrozumiałam, czego mnie to nauczyło.

Dzięki codziennym spacerom do szkoły zachowałam świetną figurę (szkoda, że później ją zgubiłam…). Sprzątając, nauczyłam się dbać o dom. Potrafiłam zarobić na własne utrzymanie i zdecydowanie nie byłam rozpieszczona. Mimo to, niczego mi nie brakowało. Zawsze miałam wsparcie, pełną lodówkę i kieszonkowe na imprezy. Często nawet miałam kawę podaną do łóżka (za co do końca życia będę wdzięczna mojej mamie, bo naprawdę nie musiała). Mama chyba nie chciała mnie oglądać w porannej fazie Zombie – nie dziwię się jej…

Z całą odpowiedzialnością odmawiam.

To niesamowite ile razy dziennie powtarzam „NIE”. A Żabek jeszcze nie ma 3 lat! Podobno powinno się formułować odmowę tak, aby nie zawierała słowa „NIE”… Cóż, nie najlepiej mi to wychodzi… Więc popołudnia upływają nam na: „nie dostaniesz tableta”, „nie możesz zjeść teraz czekoladki”, „nie stój tak blisko telewizora”, „nie rzucaj klockami’, „nie kupimy tego”, itp itd… Ciężko się odmawia, zwłaszcza jeśli prośbie towarzyszą sarnie oczy lub rzucanie się po podłodze. To drugie zdecydowanie częściej… Wtedy przypominam sobie jak moi rodzice mówili: „Nie, nie kupię Ci kolejnej lalki Barbie” – i wiem, że dobrze robię. Dzieci potrzebują kontroli, bo są dziećmi. Zgadzanie się na wszystko nie świadczy o naszej wielkiej miłości, a wręcz przeciwnie.

Rozpieszczanie ma swoje granice.

Codziennie rano znoszę na rękach moje 17 kilowe Szczęście po schodach i zanoszę do salonu na kanapę. Taki mamy rytuał. Z rana jest jeszcze większym maluszkiem niż później w ciągu dnia. To jest czas na przytulanie, oglądanie bajki i picie kawy z kakałkiem. Ale jak jesteśmy na spacerze i Panicz sobie zażyczy noszenia – to nic z tego. Bolą nóżki? To na wózek. Mama nie jest kangurem.

Nie smakuje? Będziesz głodny.

Jeszcze niedawno przejmowałam się jak Żabek nie chciał zjeść obiadu bo „nie smakuje” i cudowałam, kombinowałam w kuchni nowe danie, byleby tylko zjadł. Kończyło się to szczęściem psów, które wykańczały to, czego Panicz nie zjadł. Żebym chociaż źle gotowała! Ale naprawdę nie jest najgorzej. Nikt mu w przyszłości nie będzie specjalnie gotował, nie raz się zdarzy, że będzie musiał zjeść coś, co mu nie zasmakuje. Więc jak nie, to nie – nie będę zmuszać, ale też nie będę spędzać całego dnia w kuchni dogadzając wymagającemu podniebieniu…

Rzucasz? Zabieram. Bałaganisz? Sprzątasz.

Szacunek do rzeczy to jedna z kwestii, której poruszania dzieci nie lubią. Za to w złości lubią rzucać przedmiotami i bałaganić. I choćby „skały srały”: to co zostanie rzucone – zostanie zabrane. Muszę przyznać, że coraz rzadziej latają zabawki po pokoju. Natomiast po zabawie – sprzątamy. Oczywiście są sytuacje, kiedy odpuszczam – to jest dopiero 2,5 latek! Jak widzę, że jest zmęczony, to nie będę mu kazała sprzątać do rana. Ale wprowadzam do jego życia już pewne nawyki, wartości i wzory zachowań.

Kultura przede wszystkim.

Jak byłam dzieckiem, a nawet nastolatką i chciałam coś od Taty, to zawsze mi powtarzał: „a co się mówi?”. Zawsze, jeśli nie dodałam magicznego „proszę”. Ależ mnie to wkurzało. Nie chciałam prosić, ale chciałam dostać. Więc w kółko było powtarzane „co się mówi?”. I wiecie co? Teraz zawsze proszę. Weszło mi to w krew. I chcę, aby Żabkowi również to weszło. Dzięki osobistej kulturze, nie dość że jesteśmy lepiej postrzegani, to jeszcze sami ze sobą lepiej się czujemy. „A co się mówi” jest drugim (zaraz po NIE) najczęściej powtarzanym zdaniem w moim domu. I choćby go szlag trafiał, będzie prosił, dziękował i przepraszał.

Dzieci będą nas kochały i szanowały nawet jeśli czasem będziemy wredni. Mogą nas przez to nie lubić, ale tak jak my – po latach – zrozumieją, że ta życiowa lekcja jest bardziej wartościowa od „usłanego różami” dzieciństwa.

o matko wariatko

 

Print Friendly, PDF & Email

YOU MIGHT ALSO LIKE

Pożegnanie z blogiem.
December 31, 2018
Mój alfabet macierzyństwa.
December 28, 2018
Jak inhalować dziecko.
December 21, 2018
Na 1 urodziny mojej córki Natalii.
December 08, 2018
Nasze wrażenia z nauki pływania w szkole pływania Frajda. #ŻabekNaBasenie
December 04, 2018
Jak osiągnąć sukces w macierzyństwie.
November 29, 2018
Etapy rozwoju niemowlaka (PŻPS).
November 27, 2018
Moje macierzyńskie „pierwsze razy” (do lat 5), które zapamiętam do końca życia.
November 20, 2018
Do czego tęsknię, ja-matka.
November 15, 2018