Jak wygląda praca blogera.
Obiecałam Wam na początku roku, że napiszę Wam coś więcej na temat tego jak wygląda praca blogera. Myślę, że to odpowiedni moment, ponieważ powoli zaczęłam odchodzić od tego zajęcia jako od pracy, bo chyba nie tędy moja droga. Ale z radością zdradzę Wam pewne kulisy!
Jakie warunki trzeba spełnić, żeby zostać blogerem?
Wbrew pozorom niewiele. Wystarczy mieć bloga, którego czyta duża ilość osób. Ile to jest dużo? Ciężko doprecyzować, podać konkretną liczbę. Mam wrażenie, że z roku na rok wszystko się zmienia. Kiedy zakładałam działalność miałam kilka tysięcy czytelników miesięcznie i mniej więcej tyle samo lajków na fejsie. Teraz wydaje mi się, że to bardzo mało. I chociaż już na fejsie mam ponad 26.000 lajków, a czytelników jeszcze więcej, to blogosfera zdążyła się tak rozwinąć, że również to, wydaje mi się za mało. Myślę, że jeśli chce się utrzymywać, a nie dorabiać na blogu (zwłaszcza parentingowym), to trzeba dojść do wartości 100.000. A wiadomo, że aby osiągnąć taką wysoką liczbę czytelników, to trzeba przede wszystkim ciekawie pisać, ale to nie wszystko…
Jak się wypromować?
Na rynku można znaleźć wiele poradników w jaki sposób pisać i promować bloga. Jeśli myśli się o profesjonalnym prowadzeniu bloga, to według mnie warto je przeczytać i przeanalizować. Z mojego doświadczenia mogę Wam powiedzieć, że Facebook tak obcina zasięgi, że jeśli chcę aby mój post dotarł do większości osób obserwujących moją stronę, to muszę za to zapłacić. Coraz trudniej dotrzeć do nowych Czytelników i najłatwiejszą drogą jest zapłacić za promocję. Jest to okrutne – bo żeby zarabiać z blogowania, często najpierw trzeba zapłacić.
Oczywiście znam wyjątki (potwierdzające regułę), które wypromowały się same z siebie, ponieważ albo naprawdę wybitnie piszą, albo akurat pomogło im w tym jakieś medium, typu portal czy telewizja. Mi telewizja jakoś znacząco nie pomogła, ale być może po prostu nie jest wybitną jednostką ;)
Ile można zarobić na blogu?
Ja wiem, że najchętniej czytalibyście o konkretnych kwotach, ale tych Wam nie podam. Nie ma określonego „cennika blogera”. Można wymyślać sobie kwoty z kosmosu – to Twoja usługa, Ty decydujesz. Jedni chętnie współpracują barterowo, inni w granicach średniej krajowej a jeszcze inni wyceniają artykuł na 10.000 zł. Im większy zasięg, tym więcej można sobie zaśpiewać. Oczywiście trzeba brać również pod uwagę konkurencję, która nie śpi, a której są całe pęczki, więc jeśli cena jednego blogera znacząco odbiega od ceny drugiego, a zasięgi mają podobne, to wiecie kto zostanie wybrany. Pamiętajcie, że artykuły sponsorowane muszą być oznaczone (chociaż jestem przekonana, że i bez tego doskonale wiecie, który był opłacony). W moim przypadku musicie mi zaufać, że nie reklamuję danego produktu tylko dlatego, że zaoferowano mi stawkę nie do odrzucenia. To wiarygodność (poza zasięgami) sprawia iż jestem atrakcyjnym partnerem do współpracy. Jak to stracę, to mogę zapomnieć o zarobku, więc najzwyczajniej w świecie nie opłaca mi się Was oszukiwać, chcę abyście o tym pamiętali.
Dlaczego w grudniu blogi zalewa fala reklam?
Często w okresie świątecznym padają zarzuty, że blog robi się słupem reklamowym. Pragnę się do tego odnieść z mojej perspektywy. Mam działalność, a moim głównym źródłem dochodu jest blog. Wiadomo, że w grudniu jest okres największej konsumpcji, dlatego poprawne marketingowo jest reklamowanie swoich usług czy produktów w tym okresie. Bloger – czyli ja, wie, że w styczniu wszystko, mówiąc kolokwialnie, zdechnie. To znaczy, że wszyscy wydamy wszystkie pieniądze w grudniu, a w styczniu zęby w ścianę. Czyli prawdopodobieństwo zarobienia na ZUS (a co dopiero na waciki!) w styczniu jest znikome. Dlatego w grudniu po prostu trzeba się nachapać. Wiem, że to przeżyjecie i cieszę się, że mam okazję, aby pokazać Wam dlaczego tak jest, bo jeśli zrozumiecie, to być może wybaczycie :) Bardzo się staram, aby artykuły sponsorowane, nie przysłaniały tego, czym jest i ma być ten blog. By produkty reklamowane nie wylewały się z każdego postu ani zdjęcia. Myślę, że udaje mi się zachować zdrowy umiar przez większość roku, ale grudzień musicie przeboleć! :)
Czy praca blogera jest fajna?
Na pewno ma swoje plusy:
- Można pracować skąd się chce, czyli na przykład z domu. Nie trzeba się martwić tym, czy Szef da wolne, jeśli zachoruje Ci dziecko – co jest mega plusem.
- Można dużo zarobić niewielkim kosztem (nie chodzi mi, że niewielkim nakładem pracy, tylko faktycznym kosztem poniesionym w złotówkach).
- Tworzy się społeczność co daje satysfakcję, a nawet może stanowić wsparcie w trudnych chwilach.
- Można być zapraszanym na różne ciekawe eventy, konferencje.
- Można dostawać różne prezenty, co jest szalenie miłe.
Ma również swoje minusy:
- Praca w domu może wszystko dezorganizować.
- Czasami trzeba długo czekać na pierwsze zasięgi zachęcające do współpracy.
- Trzeba faktycznie kochać to co się robi, bo nawet w słowie pisanym wychodzi fałsz.
- Trzeba pilnować umiaru we współpracy komercyjnej, aby nie stracić Czytelników. Czyli nie zachłysnąć się ofertami.
- Zazwyczaj nie można przewidzieć dochodu. Może się okazać, że przez parę miesięcy nie będzie go wcale. A ZUS-u to zupełnie nie obchodzi.
- Jest silna konkurencja, która potrafi przytłoczyć. A czasem nawet dokopać, więc trzeba mieć twardy tyłek.
- Trzeba pilnować wszystkich kanałów SM żeby nie zostać w tyle.
- Trzeba być przygotowanym na hejt i się mu nie dać.
Rzucam pracę! Ale czy zrezygnuję z pisania bloga?
Nie sądzę :) Sprawia mi dużo radości, skłania do ciągłej nauki, poszukiwania rozwiązań i bacznemu przyglądaniu się własnemu macierzyństwu. Uwielbiam mieć kontakt z Czytelnikami, od których również czerpię wiedzę. Nie ukrywam, że będę szczęśliwa, jeśli wciąż blog będzie źródłem pewnych dochodów, ale nie chcę traktować go jako pracę. To był fajny czas, gdy faktycznie był pracą. Wiele się nauczyłam, poznałam głębiej zjawisko blogosfery. Dzięki temu mam poczucie, że nie do końca jest to miejsce dla mnie. Że jestem szczęśliwsza i spokojniejsza, gdy nie czuję presji zasięgów, a na ZUS chcę mieć pewne pieniądze, a nie być-może-w-tym-miesiącu-nie-będę-musiała-dokładać.
Ktoś powie: „no pewnie, jak się nie ma zasięgów, to można się tak tłumaczyć!„. No pewnie. Ale prawda jest taka, że na zasięgi trzeba pracować. Nie tylko dobrym słowem i oprawą. Często również ostrym marketingiem, znajomościami, kasą. Ja skończyłam marketing, wiem co i jak. Mogłabym, ale nie chcę. Jest to często stresujące, a ja nie lubię się stresować. Kocham pisać i na tym chcę się skupić. I cieszyć się, jak ktoś zechce zaobserwować mojego instagrama, bo spodobają mu się moje zdjęcia, a nie dlatego, że pół dnia zastanawiałam się nad tym jakimi #hashtagami przekonać ludzi do wciśnięcia FOLLOW (by the way, pod tekstem jest przycisk, jakby ktoś chciał! :) ).
Jeszcze mam czas, aby odnaleźć swoją ścieżkę kariery. A być może moja ścieżka właśnie ma być taka zmienna? Wiem, że teraz czas na inne priorytety, a zrozumienie tego sprawiło, że czuję się mniej przytłoczona. Wierzę, że blog będzie doskonałym dodatkiem. A do czego? To, mam nadzieję czas pokaże. I, że jeszcze zrobi dużo dobrego. Póki co mogę być dumna z tego, co osiągnęłam w temacie depresji poporodowej – nie chcę tego zaprzepaścić, w tym temacie zawsze możecie na mnie liczyć!
Chcesz być blogerem?
Super. To naprawdę fajne doświadczenie! Może być nawet pracą-marzeń dla właściwej osoby. Wszystkim, którzy chcą swoją karierę związać z blogiem szczerze życzę powodzenia! Nawet tym co teoretycznie rosną na moją konkurencję :) Blogosfera jest duża, znajdzie się miejsce dla każdego. Gdyby większość blogerów tak myślała, to wydaje mi się, że to miejsce byłoby o niebo przyjemniejsze! Ale nie zrażajcie się moimi doświadczeniami, jeśli czujecie, że to właśnie chcecie robić. Marzenia są po to, aby je spełniać – albo weryfikować i zmieniać, nie ma w tym nic złego. Jesteśmy różni, mamy różne talenty i możliwości. Napisałam Wam jak ta praca wygląda z mojej perspektywy, ale każdy bloger pewnie przedstawi ją inaczej.
Ja natomiast przestaję się przedstawiać jako Hania, blogerka. Jestem Hania, która poza wieloma rzeczami które robi, prowadzi bloga :)
Ps. Jeśli prowadzisz bloga lub chcesz zacząć prowadzić, a masz jakieś pytania natury technicznej, to śmiało! Obiecuję nie sabotować! :)
Please check your feed, the data was entered incorrectly.
- 20 February 2017
- 16 komentarzy
- matka, porady, praca, przemyślenia