Lęk separacyjny i lęk przed obcymi u niemowlęcia.
Często między 7 a 9 miesiącem pojawia się u niemowląt tak zwany lęk separacyjny. Nie dało się nie zauważyć, gdy Żabcia w pewnym momencie, po raz pierwszy rozpłakała się po wzięciu na ręce przez ciocię, którą często spotka i która często ją na ręce brała. I od tego czasu tęsknota za mamą, nawet gdy ta jest obok, przybiera na sile.
Zmieniło się nastawienie do obcych, jeśli nie jest trzymana przez mamę lub tatę i ktoś, kogo nie zna próbuje nawiązać znajomość, może spodziewać się rzewnego płaczu. Tak było ostatnio na fizjoterapii, gdy nowy Fizjoterapeuta próbował przekonać Żabcię do wspólnego ćwiczenia. Mowy nie było! Uspokoiła się dopiero na maminych rękach i z ulgą przyjęła powrót „swojej”, znanej Fizjoterapeutki. Ale i tak przez cały czas ćwiczeń zerkała, czy mama aby na pewno jest obok.
I o ile rozumiem, że obcy mogą napawać ją lękiem – o tyle, jak nie chce zostać z Babcią czy Ciocią, to już jest trochę uciążliwe. Ale jak wszystko – tak i to minie. Żabek też się w tym czasie „popsuł” (>>TUTAJ<<). O lęku separacyjnym też już pisałam, ale w odniesieniu do półtorarocznego Żabka (>>TUTAJ<<). On, ten pierwszy, niemowlęcy lęk separacyjny przeszedł nadzwyczaj łagodnie, w porównaniu do siostry. Natomiast lęk przed rozstaniem zazwyczaj jest największy pomiędzy 12 a 18 miesiącem życia, więc ciekawa jestem jak tym razem dostanę w kość :)
Lęk przed rozstaniem, lęk przed obcymi.
W wieku 7-9 miesięcy, kiedy właśnie o tych lękach można zacząć mówić, przypada również skok rozwojowy, co oczywiście nie ułatwia naszego wspólnego funkcjonowania. Nie wspominając już o zębach, których nie ma, ale które zdecydowanie dają o sobie znać…
O samym lęku separacyjnym mówi się różnie – jedni w niego nie wierzą (zwłaszcza matki, które są już babciami, bo w „ich czasach to takich żadnych lęków separacyjnych nie było i jakoś się te dzieci wychowywało”). Inni nie wierzą, dopóki nie poczują na własnej skórze. A jeszcze inni czekają na nie z zegarkiem w ręku i przygotowaną chustą/nosidłem, żeby móc jeszcze cokolwiek w domu zrobić. Mi Żabcia bardzo utrudnia pracę w ostatnich tygodniach – jakoś nie przeszkadza jej, kiedy sprzątam czy gotuję (na wyciągnięcie jej ręki rzecz jasna), ale jak tylko siadam do komputera to od razu słyszę pełne oburzenie. Wracam więc potulnie do sprzątania… ;)
Można oczywiście w lęk separacyjny nie wierzyć i oczywiście nie wszystkie dzieci będą panikować pod nieobecność matki. Nie zmienia to jednak faktu, że dziecko – zwłaszcza niemowlę – zmienia się bardzo, każdego tygodnia, miesiąca, zdobywa nowe umiejętności i nową wiedzę. A wraz z nimi nowe emocje, radości i niepokoje. Jednym z tych niepokoi jest fakt, że matka – najbardziej ukochana w tym czasie osoba – może zniknąć z życia dziecka. Bo skąd ono ma wiedzieć, że skoro poszła do toalety, to zaraz wróci? No skąd? Dla dziecka liczy się tu i teraz – a TU I TERAZ MAMY NIE MA! No i histeria gotowa. Nie zawsze na szczęście.
U nas nie ma histerii, jest bardziej jęk, coś w stylu „halo, halo! nie widzę Cię, NIE PODOBA MI SIĘ TO!”. Natomiast, gdy przechodzi na „obce ręce” to często na początku ma skonsternowaną minę, patrzy w moją stronę z oburzeniem w oczach, jakby co najmniej chciała powiedzieć „CO TY ROBISZ MATKA??? ZABIERAJ MNIE NATYCHMIAST Z POWROTEM!!!!” – i jeśli nie ma reakcji z mojej strony to włącza się syrena alarmowa. No, chyba że osoba, która na chwilę przejęła dziecko, wykaże się super-sprytem-odwracającym-uwagę-od-zaistniałej-sytuacji. Wtedy przez dłuższą chwilę jest ok – czyli zdążę sirobnąć trochę kawy, a drugą (wolną!) dłonią dziabnąć ciasteczko.
Sposoby na lęk separacyjny:
My właśnie tak robimy, bawimy się w 'a kuku’ za każdym razem kiedy znikam na chwilę w kuchni. Mówię do niej, chociaż mnie nie widzi, żeby wiedziała, że nie zniknęłam. I też wcale nie pędzę na ratunek jak tylko zakwili. Mówię, że jestem, nigdzie nie poszłam i że zaraz się nią zajmę. Tak też w końcu robię.
Oczywiście, że wyrośnie. Jak zauważymy, że nasze niemowlę już nie garnie się do obcych i wcale nie jest chętne to przechodzenia z rąk do rąk, to niestety musimy mu to darować. Dajmy mu czas. Niech zapozna się najpierw ze „starą-ale-nową-osobą” z bezpiecznej odległości maminych rąk. Niech popatrzy, pogaworzy, nawiąże relację – a wtedy być może zmieni zdanie i zachce się „sprzedać na chwilę”. A jak nie – trudno – jeszcze zatęsknimy za tym, że jesteśmy dla kogoś najważniejsze na świecie… :)
Please check your feed, the data was entered incorrectly.- 21 August 2018
- No Comments
- dziecko, matka, porady, rozwój