Macierzyństwo, czyli jedność matki i dziecka.
Dziecko przez pierwsze miesiące życia myśli, że tworzy ze swoją matką jedność. Że są jedna i tą samą osobą – w końcu jeszcze nie tak dawno zajmowały razem jedno ciało. Potrzeba paru miesięcy, żeby nasz potomek zorientował się, że jest sobą. Sam sobą.
Matka chyba nigdy nie zda sobie z tego sprawy.
Biorąc na ręce naszego potomka stajemy się trochę jak bliźniaki syjamskie. Zauważyłyście jak mówicie w liczbie mnogiej?
„Kochanie, nie płaczemy…”
„Kochanie, nie rzucamy zabawkami…”
„Kochanie, zjemy kaszkę i idziemy spać…”
„Otwieramy buzię!”
Wiecie, co mam na myśli?
Za każdym razem, gdy się rozpędzam i znowu traktuję nas „jednościowo” gryzę się w język, bo wydaje mi się, że głupio to brzmi… Cholera, przecież to nie ja zachowuję się jak rozbrykany roczniak, nie ja wcinam kaszkę i zdecydowanie nie pójdę spać razem z Potomkiem. Mogę powiedzieć „nie bijemy piesków” – bo to akurat fakt, ani matka ani Szanowny Małżonek ani Żabek nie biją piesków. Ale staram się nie mówić „nie bijemy mamy” – bo ostatecznie matka sama się nie leje…
To zrozumiałe…
Że przebywając 24h na dobę z osobą, która ostatecznie z naszego ciała wyszła – mamy prawo się rozpędzić i traktować ją, jakby wciąż z naszym ciałem powiązana była. Takie już jest to macierzyństwo… Zwłaszcza, że przez pierwsze miesiące bez naszego ciała za daleko się nawet nie przemieści. I jak Szanowny Tatuś spyta jak minął dzień to matka bez zastanowienia odpowiada: „Zrobiliśmy dzisiaj 3 kupki, w tym jedną zieloną. Przewróciliśmy się po raz pierwszy z plecków na brzuszek. Ale nie zjedliśmy ładnie obiadku, tylko baaaardzo marudziliśmy!”
Jak głupio by to nie brzmiało…
Ale każda matka to zrozumie. I nie ma w tym nic złego. Tylko pamiętają matki kochane, że im bardziej się „zjednoczymy” z naszym „Centrum Wszechświata”, tym trudniej będzie je wypuścić z gniazda. A ani się obejrzymy i będziemy musiały to zrobić…
- 1 May 2015
- 13 komentarzy
- dziecko, matka