Masz tylko jedno dziecko? To nie narzekaj!
Na blogu opublikowanych zostało ponad 400 wpisów. I chyba w każdym narzekam… Taka już moja natura, zapodaj temat, a ja z pewnością znajdę sposób, żeby go sponiewierać. A podobno z jednym dzieckiem to nie wypada…
Moi bliscy zbytnio tego mojego narzekania nie biorą na poważnie. Zwłaszcza, że wszyscy wiemy – a również Wy zauważyć możecie – że powodów do narzekań u mnie prawie tyle co nic. Mam dom, zdrową szczęśliwą rodzinę, lodówkę pustą z wyboru, a nie dlatego, że nie stać mnie na jej zapełnienie. W dodatku dziecko codziennie w przedszkolu, a jedyne co zakłóca mój sen, to zbliżająca się składka na ZUS. Cała reszta to mrzonki.
Ale jestem człowiekiem. W dodatku kobietą.
A moje hormony czasami dostają szału. Miewam takie dni, kiedy największym nieszczęściem staje się znalezione puste opakowanie po tofifi. Później wstyd, że się robiło z tego taką tragedię, no ale z hormonami nie wygrasz. Potrafią zrobić z baby zołzę. Powszechnie wiadomo, że jak się nie ma prawdziwych problemów, to się robi dramat z niczego. Czasami wydaje mi się, że właśnie głośne narzekanie świadczy o tym, że wszystko jest w porządku.
I ilość dzieci nie ma tutaj nic rzeczy!
Oczywiście, pewnie jest mi łatwiej, niż tym mamom co muszę spacyfikować bliźniaki. Ale te również nie powinny narzekać, ostatnio słyszałam o małżeństwie, którym właśnie urodziła się trzecia para bliźniąt. TRZECIA PARA. No Ci, to pewnie mogliby narzekać od rana do nocy. Ale to naprawdę nie o to chodzi, ile kto ma dzieci i kto w związku z tym ma łatwiej czy trudniej. Możemy się próbować przegadać w kwestii czy łatwiej rodzicom którzy mają jedno trudne dziecko (tak, są takie dzieci, które w pojedynkę są jak piątka), czy tym którym urodziły się spokojne pięcioraczki. Na koniec i tak ktoś powie, że narzekać to mogą tylko Ci niepełnosprawni, chorzy, lub w jakiś inny sposób dotknięci przez los.
No, pozwól mi pojęczeć!
To, że nie mam czwórki dzieci, i to rok po roku, nie znaczy, że nie może mi – matce jedynaka – być czasami ciężko. To nie oznacza, że nie byłam wykończona ząbkowaniem, chociaż tylko jedna paszcza mi ząbkowała na raz. To nie znaczy, że nie dopadnie mnie depresja. I nie znaczy również, że nie mam pojęcia o macierzyństwie. Moje narzekanie jest nieszkodliwe. Ale ponieważ robię to publicznie, to inne mamy wiedzą, że mama ma prawo sobie ponarzekać. Nie zależnie od ilości dzieci. Może być zmęczona, poirytowana i niezrównoważona hormonalnie. I wcale nie oznacza to, że nie kocha swojego dziecka najbardziej na świecie. Trochę sobie pojęczy, a na koniec będzie dziękować Bogu, że i tak ma dobrze.
Każda z nas może sobie czasami ponarzekać. Jeśli nie robimy z tego sposobu na życie to naprawdę nie ma w tym nic złego. Niezależnie od tego czy lub ile dzieci mamy. A wiecie gdzie najlepiej się narzeka?
Pod kocykiem… z czekoladką :)
Please check your feed, the data was entered incorrectly.- 6 February 2017
- 54 komentarze
- kryzys, matka, przemyślenia