Dlaczego matki rozmawiają tylko o dzieciach?
A o czym mamy rozmawiać?!? Siedzimy całe dnie w domu z potomkiem. A jak nie siedzimy w domu z potomkiem, to spacerujemy z potomkiem. Szczęśliwe te, co mają samochód i potrafią nim się z potomkiem przemieszczać… To zawsze dojdzie jakaś rozrywka, typu kawa, shopping czy wizyta u Teściowej (z próbą pozostawienia potomka…). Ale zwykle i tak jak jedziemy tudzież idziemy gdzieś, to po to żeby rozmawiać o potomku.
Już nie możemy narzekać na naszą pracę, szefa, czy koleżanki z biurka obok. Czasami też nie chcemy słuchać jak inni narzekają na pracę – ale to z czystej zazdrości, że ktoś wychodzi do dorosłych i rozmawia o dorosłych rzeczach. Ja na przykład jestem na macierzyńskim i co prawda pracy jako takiej mi nie brakuje, w domu bynajmniej się nie nudzę, ale brakuje mi tych wszystkich rozmów, które w pracy są prowadzone. Plotek, kawy i ciastek. No, a czasem nawet robienia czegoś „dorosłego'” chociażby nudnej tabeli w excelu. Można by powiedzieć ’to zrezygnuj z macierzyńskiego i wracaj do roboty!’. O nieeee. To, że czasem mi brakuje nie znaczy, że brakuje mi tego na co dzień. Doskonale wiem, że moja obecność służy Żabkowi i trzeba się poświęcić. Zresztą blog mi rekompensuje brak pracy – może nie pogadam, ale przynajmniej robię coś „dorosłego”. Więc wychodzi na to, że jak nie rozmawiam o dzieciach, to piszę o dzieciach. Cóż, taki czas. Naprawdę nie mam bardziej fascynujących tematów.
Tak więc bezdzietni znajomi są męczeni informacjami na temat nowych umiejętności, nastrojów, wymiarów czy zdrowia. Oczywiście nie pomija się tematu najważniejszego – kupy czyli. Kiedy, jaka, ile, jak często. Wszystkie szczegóły, a co! I myślą sobie wtedy „Booooooże ile można gadać o dziecku! A to wcale nie jest najwspanialsze dziecko na świecie!”. Jak następnym razem się zaczniecie wkurzać na taką matkę (ja się wkurzałam, dopóki nie zostałam matką…) to przypomnijcie sobie, że ona nie ma innego tematu do rozmów! Teraz to jest jej whole life. I naprawdę myśli, że jej dziecko jest naj.
Jak się spotkają się dwie matki to jeszcze pół biedy. Prześcigamy się jedynie w informacjach o naszych pociechach.
’a mój już chwyta!’
’a mój się przewraca!’
’a mój mówi mama!’
’a mój chodzi!’
’a mój robi zieloną kupę!’
’a mój cytuje Pana Tadeusza!’
I tak można godzinami. A potem w domu zachodzimy w głowę, czemu nasza pociecha nie robi tego co pociecha koleżanki, albo pękamy z dumy, że nasza pociecha już coś robi, a koleżanki nie. Paranoja.
Ale to minie. I jak nasze dzieci już urosną i nie będą takie fascynujące, to Wasze się urodzą. I wtedy Wy będziecie o nich w kółko gadać, a my cierpliwie słuchać, czasami się wymądrzając. I tym sposobem kółko się zamyka.
- 15 March 2014
- 12 komentarzy
- dziecko, matka