Matko, jesteś zwycięzcą.
Jak rano wstajesz, to zazwyczaj nie dlatego, że chcesz. Często rano zdaje się być środkiem nocy, ciemno i cicho naokoło. Nikt o zdrowych zmysłach, nie pracujący w piekarni, nie podjąłby się tak wczesnej pobudki.
Leniwie robisz kawę lub herbatę na rozruch. Ale nie zawsze możesz właśnie od tego zacząć. Czasami zaczynasz od: „dzień dobry, już na nogach? Kocham Cię„.
Przewijasz, ubierasz, myjesz i całujesz małe rączki, małe stópki, mały nosek i małe uszka. Smarujesz kremem czerwoną buźkę.
Karmisz. Patrzysz jak jedzenie ląduje na podłodze, parapecie, nowej sofie, w psiej paszczy lub w Twojej torebce.
Obkładasz piersi kapustą, kremujesz poranione sutki. Szorujesz i wyparzasz butelki oraz smoczki.
Ocierasz łzy, podnosisz z kolan, przytulasz, głaszczesz, całujesz rozcięcia, siniaki i inne zranienia.
Śpiewasz, fałszując przy tym przeokrutnie. Wymyślasz bajki, które nie mają najmniejszego sensu. Uczysz się czytać głośno i wyraźnie.
Popadasz w skrajne uczucia, od radości przez złość, od zachwytu przez załamanie. Znane są Tobie zarówno łzy szczęścia jak i łzy rozpaczy.
Obiad jesz w biegu i biegasz z obiadem po całym domu, żeby na koniec i tak zaserwować go psu.
Wydajesz z siebie dźwięki, o które nie posądzałabyś się nawet w najbardziej skrajnych sytuacjach. I wiesz, jaki odgłos paszczowy robi koń. I, że nie jest to „patataj”.
Opanowałaś chód NINJA przy nocnym opuszczaniu łóżeczka. Doskonale znasz każdą skrzypiącą deskę podłogową i doskonale potrafisz się przemieszczać w całkowitych ciemnościach.
Przeklinasz na głos już tylko wtedy, kiedy nadepniesz na porozrzucane klocki, które zbierasz 10 razy dziennie tylko po to, żeby na nowo zostały porozrzucane.
Pierzesz (w specjalnym płynie), prasujesz (w specjalnej temperaturze) i składasz (w specjalną kostkę). Godzisz się na wszystkie niespieralne plamy na Twojej garderobie.
Odciągasz katar, smarujesz dziąsła, zbijasz gorączkę, wciskasz syropy, podajesz witaminy, inhalujesz, poklepujesz, nacierasz. W nocy czuwasz.
Pilnujesz terminów wizyt lekarskich, chociaż sama stajesz się specjalistą w zakresie zdrowia swoja dziecka.
Przegrzewasz lub wychładzasz. Uczysz się mierzenia temperatury. I wilgotności. Zarówno dziecka jak i pokoju.
Uczysz się na własnych błędach.
Zapominasz o rękawiczkach. I zżerają Cię wyrzuty sumienia. Zapominasz o pieluchach. I modlisz się by nie były potrzebne.
Z cierpliwością przyjmujesz krzyki, uderzenia i ugryzienia. Z radością całusy, uściski i tulenia.
Milion razy powtarzasz NIE, zmieniając jedynie ton głosu. Ale najważniejsze, że ostatecznie mówisz TAK:
„Tak, kocham Cię”.
Czy Ty wiesz, Matko, że jesteś zwycięzcą?
Please check your feed, the data was entered incorrectly.
- 30 January 2015
- 14 komentarzy
- dziecko, matka