By 

Metoda jeden-dwa-trzy.


Masz dwulatka, który chce wszystko robić sam? Ale nawet jak mu na to pozwolisz, to ociąga się w nieskończoność? Ja znalazłam na to sposób.

Uważam, że należy dzieci uczyć samodzielności od najmłodszych lat. Wspierać ich starania w tym kierunku. Wykazywać się cierpliwością i spokojem. Ale litości! Nie wtedy, kiedy jesteś już spóźniona do lekarza na bardzo-ważną-wizytę, a Twój dwulatek droczy się z Tobą odnośnie samodzielnego ubierania butów. Niby je ubiera, niby wtyka stópkę, żeby po sekundzie ją wyjąć i zrobić rundkę wokół stołu na boso. Każda matka niesfornego dwulatka wie, ile takich rundek potrafi zrobić, zanim but ostatecznie znajdzie się na niesfornej nodze. Taka sama sytuacja dotyczy na przykład wsiadania do fotelika (nieważne, że deszcz leje, a Ty czekasz przemoknięta aż książę/księżniczka usadzą swoje książęce cztery-litery tam gdzie trzeba). Można by wymieniać godzinami… Ciągle słyszysz „ja sam(a)! ja sam(a)!” i dobrze wiesz, że potrafi sam(a), tylko ile to może trwać?!

Jeden-dwa-trzy.

Pewnie nie jest to ani odkrywcze, ani przesadnie wychowawcze. Zapewne odbiega od „rodzicielstwa bliskości”. Ale jak już pewnie zauważyliście, pewne kwestie mam ostatnio w głębokim poważaniu i liczy się dla mnie jedynie to, że nie krzywdzi, a działa.

Największy problem miałam z wsiadaniem na fotelik samochodowy. Żabek szybko nauczył się na niego wdrapywać – za co mój kręgosłup jest mu bardzo wdzięczny. Ale zanim wylądował ostatecznie na tyłku musiał być wszędzie – na fotelu kierowcy, pasażera, bawił się lampkami, schowkami i gdzieś miał moje prośby, żeby wreszcie usiadł na miejsce, bo JUŻ musimy jechać. Teraz to wygląda mniej więcej tak:

Matka: – Siadaj na fotelik.

Żabek: – Nie mamusiu. [ładuje się między siedzenia na schowek]

Matka: – Usiądziesz sam, czy mam Ci pomóc?

Żabek: [cisza, czyli już wiadomo, gdzie ma moją propozycję]

Matka: – Dobrze, liczę do trzech, a potem Ci pomogę. Jedeeeeeen, dwaaaaaa….. [Żabek siada w fotelik, uśmiech od ucha do ucha – bo sam]

Dobre dwa tygodnie zajęło mi udowodnienie mu, że jak doliczę do tych trzech to ZAWSZE go wyręczę. Były krzyki, płacz, histeria i bunt. Oczywiście ze strony Żabka. A ja za każdym razem dawałam dwie opcje do wyboru i spokojnie liczyłam. Po wszystkim wyręczałam i łagodnie tłumaczyłam: „mama dała Ci wybór i czas, niestety nie zdążyłeś, może uda się następnym razem, teraz się spieszymy”

Tresura?

Nazywajcie jak chcecie. Żabek zrozumiał, że ja – jako mama – nie dam sobie wejść na głowę. Że pozwalam mu samodzielnie wykonywać wiele czynności, ale musi szanować nasz czas i wtedy kiedy się spieszymy nie ociągać się.

Pewnie nie na każde dziecko metoda zadziała, bo sama znam takie Osiołki, które za nic w świecie się nie ugną. U mnie również liczenie na pewno nie będzie działało wiecznie. Spodziewam się dnia, kiedy ja policzę do trzech, a Żabek po mnie do dziesięciu. Dlatego cieszę się chwilą i… szybko umytymi zębami :)

Please check your feed, the data was entered incorrectly.

Print Friendly, PDF & Email

YOU MIGHT ALSO LIKE

Pożegnanie z blogiem.
December 31, 2018
Mój alfabet macierzyństwa.
December 28, 2018
Jak inhalować dziecko.
December 21, 2018
Na 1 urodziny mojej córki Natalii.
December 08, 2018
Nasze wrażenia z nauki pływania w szkole pływania Frajda. #ŻabekNaBasenie
December 04, 2018
Jak osiągnąć sukces w macierzyństwie.
November 29, 2018
Etapy rozwoju niemowlaka (PŻPS).
November 27, 2018
Moje macierzyńskie „pierwsze razy” (do lat 5), które zapamiętam do końca życia.
November 20, 2018
Do czego tęsknię, ja-matka.
November 15, 2018