#TOP7: najlepsze seriale.
Kocham dobre seriale! Mam coraz mniej czasu na rozrywkę tego typu, ale łudzę się, że przynajmniej na starość – jak nie będę miała nic ciekawego do roboty, to obejrzę te najlepsze seriale jeszcze raz, a te których nie zdążyłam to będę nadrabiać na emeryturze.
Natomiast muszę przyznać, że seriale i filmy ratowały mnie pod koniec ciąży. Poprawiały mi nastrój, gdy leżałam jak kłoda i nie mogłam się ruszyć. Doprowadzały moje hormony do szaleństwa – płakałam na komediach, dramatach, thrillerach, horrorach, a nawet kreskówkach. Towarzyszyły, gdy nie mogłam spać z powodu zgagi. Dzięki temu, że mogłam je spauzować, kilkanaście wizyt w toalecie w ciągu jednego odcinka, nie stanowiło problemu.
Pragnę się podzielić z Wami moimi topowymi serialami i ciekawa jestem tego, co Wy byście mogli mi polecić. Na emeryturę. Lub kolejną ciążę…
- Przyjaciele – „Friends”
Kultowy kult. Jeśli ktoś z jakiegoś powodu jeszcze nie miał tej przyjemności – to najwyższy czas, aby nadrobić! Wszystkie sezony mogą zapewnić tygodnie fantastycznej rozrywki. I nie ważne, że nie w HD, bohaterowie ubierają się jak za czasów głębokiej komuny, a telefony mają kable. Świetny humor i ponadczasowe dylematy, działają jak lekarstwo na każdą chandrę. - Gotowe na wszystko – „Desperate Housewives”
Serial, w którym główną rolę grają „kury domowe”, nie mógł nie przypaść mi do gustu. Zwłaszcza, że owe „kury domowe” charakteryzują się przebiegłością, sprytem, często złośliwością – ale ostatecznie zawsze silną przyjaźnią. Przygody delikatnie wykraczające poza ramy realności – zwłaszcza z każdym kolejnym sezonem. Ale zapewniające wyjątkową rozrywkę. - Chirurdzy – „Greys Anatomy”
Dużo czasu minęło, zanim przekonałam się do Chirurgów – i od razu się w tym serialu zakochałam. Troszkę drażniła mnie główna postać, ale wszystko razem wzięte do kupy daje efekt świetnie przedstawionych ludzkich perypetii (jak zwykle z każdym sezonem coraz bardziej absurdalnych). Ale jak w końcowych sezonach zaczynają dołączać dzieci – to ja już jestem w pełni usatysfakcjonowana – zwłaszcza, że i tamte dzieci nie dają spać rodzicom. - Dr. House – „House M.D.”
Muszę przyznać delikatne zamiłowanie to serialów o tematyce medycznej (jak na hipochondryka przystało). House urzekł mnie niczym innym jak: ironią, sarkazmem i bezczelnością. Oczywiście chyba jak każdy widz, po kilku sezonach byłam już pewna, że grozi mi toczeń. - Magia kłamstwa – „Lie to me”
Główna postać podobna do House’a – tylko nie kuleje. Interesująca tematyka, pokazująca kłamstwo w totalnie nowej odsłonie, tym samym niesłychanie wciągająca w przedstawione wątki. - Sex w wielkim mieście – „Sex and the city”
Kolejny kultowy kult, aczkolwiek trochę bardziej mnie bawił jak byłam singielką. Nie zmienia to faktu, że z chęcią do niego wracam i na chandrę oraz rozszalałe hormony jest naprawdę świetny. - Teoria wielkiego podrywu – „The big bang theory”
Ach… ten serial kojarzy mi się z moim Szanownym Małżonkiem… Jak jeszcze był Szanownym Chłopakiem… Więc trudno, żebym nie miała do niego słabości. Poza tym fantastyczna rozrywka. I naprawdę, Sheldon zawsze potrafi mnie odstresować.
Poza powyższymi również moją uwagę przykuły:
- Dexter – „Dexter”
- Dolina Krzemowa – „Silicon Valley”
- Jak poznałem waszą matkę – „How I met your mother”
- Jess i chłopaki – „New girl”
- Pokojówki z Beverly Hills – „Devious Maids”
- Zagubieni – „Lost”
- Słodkie kłamstewka – „Pretty Little Liars”
Please check your feed, the data was entered incorrectly.
- 23 March 2015
- 10 komentarzy
- #top7, hobby, matka