Historia naszej rodziny przedstawia się następująco:
Jeszcze rok temu nasza rodzina to były 3 osoby plus pies whippet wabiący się Maks. Ja oraz mąż pracowaliśmy i synkiem Piotrusiem się zajmowaliśmy. Nie można było powiedzieć o nas rodzina uporządkowana bardziej pasowało do nas określenie rodzinka zwariowana. Żadnych zmian w naszym życiu nie planowaliśmy bo świetnie w swoim gronie się bawiliśmy.
A tu pewnego dnia niespodzianka: kubek kawy jak co dzień rano sobie przygotowałam ale wypić jej już nie umiałam. Zapach kawy był dla mnie trudny do zniesienia i zaświtała mi w głowie myśl: „czy to nie jest początek nowego istnienia?”. Mimo że kofeina mnie rano nie wspomogła cały dzień zmęczenie ani chandra mnie nie zmogła. Wieczorem test ciążowy wykonałam i na widok dwóch kreseczek się rozpłakałam. Chociaż nasz drugi maluszek nie był planowany to od pierwszych chwil był i jest bardzo kochany!
Ciąża mijała mi wesoło i zdrowo a w pokoju dzidziusia robiło się coraz bardziej różowo. Piotruś pomagał w kompletowaniu wyprawki, wybierał ze mną śpioszki na których był żubr i kwiatki. W ostatnich dniach ciąży w różowym pokoju stanęła kołyska i nad nią karuzela, wówczas już spokojnie czekaliśmy na nadejście naszego małego przyjaciela.
Kilka tygodni temu przyszła na świat Zosieńka, taka śliczna, kochana choć maleńka. Kiedy Piotruś był młodszy często mówiłam do niego Żabek teraz do córeczki zwracam się mój Marsjanek. Mówię tak bo Zosia często robi minki kosmiczne a rozwija się jak rakieta – błyskawicznie. Piotruś szybko siostrę zaakceptował, piękne słońce na laurce dla niej wymalował.
Cieszę się, że życie taką historię naszej rodzinie napisało bo teraz już wiem, że jedno dziecko to dla nas zdecydowanie za mało. Uśmiech oraz dobra zabawa w naszym domu królują i jak gorąca czekolada nasze humory reperują. Na koniec dodam, że chętnie z Zosią butelkę NUK wypróbujemy i o naszych spostrzeżeniach z testowania opowiemy!