Oburzona matka polka.
Była już sfrustrowana matka polka (>>tutaj<<), wypalona matka polka (>>tutaj<<) a dzisiaj przyjrzymy się bliżej oburzonej matce polce, która ma wiele wspólnego z matką polką hejtem zionącą (>>tutaj<<). Ponieważ moje podejście do macierzyństwa opiera się na często czarnym i pełnym ironii poczuciu humoru, z owymi oburzonymi matkami spotykam się dość często…
Matka czy nie matka?
Oburzona matka polka wcale nie musi być matką! Ale zna się na macierzyństwie, bo przecież jej siostra ma dzieci / ma dużo młodsze rodzeństwo / sama przecież kiedyś była dzieckiem… Poza tym codziennie widzi różne dzieci, więc wie z czym to się je. To pierwszy typ.
Drugi typ faktycznie jest matką. Obsesyjnie wpatrzoną w swoją latorośl, która nie tylko jest w centrum jej wszechświata. Ona jest jej wszechświatem! Drży na samą myśl, że kiedyś się usamodzielni i ją opuści, więc postanawia trzymać ją blisko i mocno. Niestety ma czas na to żeby się rozejrzeć wokół i krytykować wszystkie mamy, które widzą coś poza swoim dzieckiem. I jeszcze mają czelność żartować na temat tej najważniejszej roli w życiu kobiety – „świętym macierzyństwie”…
Co jest najważniejsze?
Dialog z oburzoną matką polką wygląda mniej więcej tak:
Sfrustrowana matka polka (SMP): – Wiesz, marzy mi się wysikać w samotności chociaż raz dziennie…
Oburzona matka polka (OMP): – Jak możesz tak mówić! Dla mnie najważniejsze jest zdrowie mojego dziecka!
— kurtyna —
SMP: – Naprawdę czasem mam ochotę odgryźć mu głowę, jak tak krzyczy cały dzień…
OMP: – Trzeba było dzieci nie robić!!! Oddaj go do adopcji skoro Cię denerwuje!!!
— kurtyna —
SMP: – Kiedy ja ostatnio piłam ciepłą kawę…? Nie pamiętam. Pewnie dlatego, że nie spałam już 3 noce z rzędu.
OMP: – „To co za problem? Trzeba było nie robić dzieci, a nie teraz narzekać”
— kurtyna —
SMP: – Moje dziecko nauczyło się układać puzzle!!! Dzięki temu mogę spokojnie rozwiesić pranie.
OMP: – „Dojżała (sic!) matka układa puzzle razem ze swoim dzieckiem!”.
— kurtyna —
Zupełnie w głowie mi się nie mieści, jak ktoś może zakwestionować, fakt, że dla mnie najważniejsze zdrowie dziecka. Tylko dlatego, że napisałam, że pragnę sikać w samotności? Najwyraźniej moja głowa nie jest taka duża, jak mi się wydawała.
Najlepiej poradzić oddanie dziecka do adopcji…
Jak pod zdjęciem, na którym moje szczęśliwe dziecko układa puzzle (każda normalna mama wie, że za tym kryje się wielkie poczucie dumy zarówno ze strony matki jak i dziecka), z adnotacją że cieszę się, że dzięki temu mam pół godziny dla siebie, przeczytam komentarz typu:
„Po co Wam dziecko, skoro próbujecie sie go „pozbyć” na jakiś czas? Dojżała matka układa puzzle z dzieckiem. Ja przyszłam stwierdzić fakt – nie chcesz mieć dziecka, to go nie miej. I tyle. Nie narzekaj na swój los. Jeśli dziecko jest problemem, oddaj do adopcji, ktoś sie ucieszy.”
to mi ręce opadają. Gapię się tępo w taki komentarz i zastanawiam się co siedzi w głowie autora…
Najpierw mnie trochę zaboli, bo przecież: „Dojżała matka układa puzzle z dzieckiem”.
No tak. Najwyraźniej moja „dojżałość” jeszcze w poniewierkach. Trochę lipa, bo już jestem po 30stce, a dziecko mam już ponad 2 lata… Dobrze, że dziecko na tyle dojrzałe, że samo radzi sobie z tymi puzzlami i nie potrzebuje pomocy matki (jak na samodzielnego dwulatka przystało…).
Potem przypominam sobie, że pieprzę hejterów – ostatecznie podobno źle znoszę krytykę: „Bo powiedziałam prawde? Taka mama? Dziecko nauczysz kłamać i tak właśnie reagować na krytyke.” – nie wiem o co chodzi z tym kłamaniem, ale myślę, że moje dziecko nie potrzebuje mnie, żeby akurat tego się nauczyć…
Na koniec wyobrażam sobie, jak idę do ośrodka adopcyjnego i mówię: „Nie chcę układać puzzli z moim dzieckiem. Możecie go zabrać?” – od razu lepiej. Śmieję się na samą myśl o takiej sytuacji. No, ale Żabek przesypia już noce i jest całkiem nieźle wychowany – za dużo pracy w niego włożyłam, żeby go tak teraz oddać, chociaż na pewno ktoś by się ucieszył.
Rozluźnij poślady.
A jeśli nie potrafisz, to Twoja sprawa – ale nie wymagaj, że każdy będzie je spinał za każdym razem, gdy będzie mowa o macierzyństwie. Mi też nie wszystko co widzę na fejsie się podoba. Dzięki Bogu moja myszka ma scroll’a – ale chyba nie każdy wie do czego służy. Na szczęście macie mnie, a ja mam dla Was >>instrukcję używania myszki<<. Gwarantuję, że jak tylko nauczycie się przewijać ekran, bez klikania tam, gdzie się nie powinno, Wasze życie będzie o wiele spokojniejsze.
Na koniec jeszcze raz grafika, która aktywowała matki polki oburzone – którym bardzo dziękuję za pomysł na wpis i statystyki :)
Do tej pory grafika ma:
18 tysięcy polubień, prawie 5 tysięcy udostępnień i…
…ponad 300 komentarzy – a moje ulubione to:
„Co za bzdury,napewno żadna matka tego nie wymyslila”
„Nie prawda… Matki pragna tylko jednego… Żeby ich dzieci byly zdrowe!!”
„Żenada! Wypisywanie tych bzdur i propagowanie ich jest po prostu żałosne.”
„No tak, wspomni Pani moje słowa za jakies 20 lat. Albo moje gdy będzie Pani leżeć nie daj Boże z dzieckiem w szpitalu….”
„Ironią losu jest jak wchodze do sklepu i nie mam jak przejść bo wózki stoją z wrzeszczącymi skarbami, a potem czytam takie rzeczy”.
„Poczucie humoru Was opuści, gdy Wasze dzieci usamodzielnią się, wtedy ani ciepła kawa, ani sikanie w samotności nie będzie Was cieszyć”
„Wkurza mnie, że mlode matki robią z siebie bohaterki, macierzyństwo na tym nie polega. A jesli ktos pragnie spać, pić kawę i sikać … to pytam się – PO CO MU DZIECKO?”
„Uważam jednak, że tego typu dygresje robią dużo złego młodym kobietom, które jeszcze nie są matkami. No i może lepiej byłoby jednak zjeść zupę lub napić się tej kawy, niż przez cały dzień obserwować fejsa?”
Please check your feed, the data was entered incorrectly.
- 13 May 2016
- 18 komentarzy
- ironia, matka