Poród – co trzeba o nim wiedzieć?
Im bliżej 9 miesiąca, tym bardziej zaczyna nas interesować temat okołoporodowy. Jeśli już wcześniej nie przetrzepałyśmy Internetu w celu wyszukiwania informacji pt. „jak wygląda poród” – to w okolicach wyznaczonego terminu zaczyna nas korcić, aby się czegoś na ten temat dowiedzieć.
Zacznę od tego czego nie należy robić – otóż nie należy czytać innych historii porodowych przed porodem – zwłaszcza mojej. Poważnie. Dlatego jej tutaj nie podlinkuję i kategorycznie zabraniam szukać przed rozwiązaniem! Każdy poród jest inny, a jeśli trafimy na opowieści rodem z piekła, to niepotrzebnie się zestresujemy. Nie wiem dlaczego jeszcze Amerykańscy Naukowcy nie odkryli w jaki sposób przewidzieć przebieg naszego porodu. Znacznie by to nam ułatwiło decyzję odnoście sposobu w jaki chcemy rodzić. Ale skoro nie przewidzimy, to też za bardzo nie ma co wnikać w szczegóły z trzeciej ręki, czy brzydko mówiąc z „drugiego krocza„. Doskonale wiemy, że nie pójdzie tak łatwo jak z kichnięciem – chociaż na pocieszenie powiem, że znam przypadki, gdzie dzieciaki wyskakiwały w przeciągu kwadransa – serio, serio!
Dlatego dla znajomych i nieznajomych Ciężarówek postanowiłam zebrać najważniejsze (według mnie) informacje w jednym miejscu, a resztą się nie martwcie. W końcu co i jak ma być to będzie.
FAKTY PORODOWE:
-
Poród boli.
Którą stroną by się nie odbywał, prędzej czy później zaboli. Mocniej lub słabiej – zaboli. Tego nie przeskoczymy, więc zamiast sobie tym bólem głowę zawracać – pogódźmy się z tym, że zaboli i pamiętajmy, że ostatecznie boleć przestanie. W końcu u dentysty szału też nie ma… A wszelkie rewelacje typu: „podczas porodu można osiągnąć orgazm” traktujmy z przymrużeniem oka. Nie znam, żadnej kobiety, której by się to przytrafiło…
-
Osobą towarzyszącą nie musi być tatuś.
Zwłaszcza jeśli wiecie, że tatuś na widok krwi najprawdopodobniej wyląduje plackiem na podłodze, gdzie nie będzie z niego żadnego pożytku. Ogólnie to warto mieć osobę towarzyszącą – sama nie wyobrażam sobie porodu w pojedynkę, Szanowny Małżonek dał sobie zmiażdżyć rękę – dzięki czemu ból był bardziej do zniesienia. Najważniejsze, żeby osoba towarzysząca była opanowana, miała wiedzę na temat Twoich praw podczas porodu i nie bała się ich egzekwować w Twoim imieniu. No i była gotowa dać sobie zmiażdżyć rękę.
-
Pozycje można zmieniać.
Niby kwestia oczywista. Tylko, że można o tym zapomnieć. Ja leżałam jak kłoda, bo nie pomyślałam, że może w innej pozycji byłoby lepiej. Jak jest prysznic, to warto spróbować, czy może woda nam trochę ulży. Jak jest piłka – to poskakać i pomodlić się, aby grawitacja zrobiła swoje. Można też wypiąć się tyłkiem do położnej – nie obrazi się.
-
Lewatywa i golenie – na życzenie.
Ani jedno ani drugie nie jest obowiązkowe. Natomiast ja polecam lewatywę. O ile w ogóle można „polecić” lewatywę… Ale muszę przyznać, że wcześniejsza lewatywa może zapewnić wewnętrzny spokój podczas parcia. Ja lewatywy nie dostałam, chociaż prosiłam – ale byłam za bardzo wystraszona, żeby o nią zawalczyć. I tego wewnętrznego spokoju mi zabrakło… Co muszę przyznać było dość krępujące. Ale pamiętajcie, żeby zabrać swoją lewatywę ze sobą – szpitale niechętnie się dzielą własną. A golenie podobno już „niemodne” i wręcz niemile widziane – w związku z możliwością wystąpienia zakażenia od ewentualnego zacięcia. Tak więc się tym nie przejmujcie – same i tak nie macie szans w 9 miesiącu się dostać w tamte rejony z maszynką…
-
Uczucia po porodzie mogą być różne.
Jak już przychodzi ten długo wyczekiwany moment, w którym dziecko ląduje na naszej piersi, pamiętajmy – nie od razu musi nas rozpierać miłość, radość, a mleko z piersi lać się strumieniami. Tak też się zdarza, ale równie dobrze możemy czuć się wykończone, przerażone, smutne, czy zniechęcone. To minie, instynkt się po jakimś czasie obudzi, a hormony przestaną szaleć i doprowadzać nas do emocjonalnej huśtawki. Czasami może trwać to bardzo długo i przerodzić się w depresję poporodową – tak więc bądźmy przygotowane na taką możliwość, żeby w razie czego w odpowiednim momencie skorzystać z pomocy. Ale powtórzę raz jeszcze – prędzej czy później odnajdziemy się w nowej roli.
-
Skurczy i odejścia wód nie da się przegapić.
Skurcze są jak ból miesiączkowy, tylko trwający parę sekund/minut i powtarzające się dość regularnie. No i „troszeczkę” boleśniejsze… Ale nie da rady ich pomylić ze zgagą. Natomiast wody mogą odchodzić na różne sposoby – sączyć się lub jak przebity balon z wodą chlusnąć. W obu przypadkach nie da się tego nie zauważyć. Więc jak obudzisz się w kałuży, to bez obaw możesz się już kierować na porodówkę. Ja z obawy o te wody, pod koniec ciąży nie ruszałam się sama w miejsca publiczne – trochę byłoby mi wstyd, gdyby na środku centrum handlowego wylały ze mnie hektolitry wód – ale ostatecznie wody odeszły mi, nie do końca samoistnie, już na porodówce.
-
III faza porodu to pikuś.
Mówię tutaj o porodzie łożyska – po urodzeniu dziecka, które jest stosunkowo większe od łożyska, powinno to zająć chwilkę, a Ty możesz nawet tego nie zauważyć (oczywiście jeśli nie ma komplikacji, ale w III fazie porodu to chyba zdarzają się naprawdę wyjątkowo rzadko).
-
Dzieci po porodzie nie wyglądają korzystnie.
Co prawda hormony nasz oszukają i każą nam sądzić, że nasze dziecko jest najpiękniejsze na świecie… Ale dzieci często rodzą się obśluzowane, zakrwawione i sine. Mogą być spuchnięte, mieć dziwne guzki, zniekształconą głowę. I to wszystko jest normalne i wszystko wróci po pewnym czasie wróci do normy i będziemy mieli różowiutką kluskę.
Koniecznie przeczytajcie i zapamiętajcie Prawa Kobiety Rodzącej .
Poza tym głowa do góry, brzuch do przodu, uśmiech na buzię, spakowana torba pod pachę
Please check your feed, the data was entered incorrectly.
- 8 April 2015
- 10 komentarzy
- ciąża, poród