By 

Poród naturalny czy cesarskie cięcie.


Wiem, wiem. Dyskusja na temat – poród naturalny czy cesarskie cięcie – może doprowadzić do wojny między matkami. Ale, wbrew pozorom, nie taki jest mój cel.

Bardzo, ale to bardzo mnie denerwuje, jak słyszę: „poród naturalny jest najlepszy!” i tak samo się wkurzam słysząc „tylko cesarka!”. Dlaczego?

Wiecie jak jest z okresem?

Jedna, gdyby nie krwawiła to nawet nie wiedziałabym, że go ma. A inna ląduje w szpitalu, bo mdleje z bólu. I nikt nie powie nastolatce, że „miesiączka to pikuś” – bo nikt nie wie, jak akurat to dziewczę będzie ją przechodzić.

Tak samo nie można wypowiadać się na temat porodów.

Będąc w ciąży słyszałam tak odmienne opinie na temat porodu, że powinnam od nich zgłupieć i totalnie zrezygnować z rodzenia… Mimo, że osobiście nie dopuszczam do siebie myśli, że miałabym ponownie rodzić naturalnie, to nigdy żadnej przyszłej matce nie próbuję doradzać jak rodzić powinna. Bo wiem, że różnie z tymi porodami bywa. Myślę, że byłoby łatwiej i mniej kobiet decydowałoby się na tak zwaną „cesarkę na życzenie”, gdyby miały pewność, że podczas próby porodu naturalnego mogą zmienić zdanie… Wiecie, w takim  momencie, kiedy mija już dziesiąta godzina porodu, rozwarcie na wykałaczkę, wy się drzecie wniebogłosy, że zaraz umrzecie i błagacie o inne wyjście dla dziecka.

Przed porodem oglądałam te wszystkie programy o porodach. I jak patrzyłam na te drące się kobiety to myślałam sobie „no ale beeeeez przesaaady… tak to boleć nie może… phi, panikary, ja tam jestem wytrzymała”. A zupełnie co innego myślałam, jak się darłam przez 10 godzin przy każdym skurczu, co 3 minuty przez minutę. Na całe trójmiasto. Zważywszy na to, że bolesne skurcze zaczęły mi się już na 12 godzin przed wylądowaniem na porodówce, więc w sumie 22 godziny bólu naprawdę wyprowadziły mnie z równowagi (nie wspominając o Szanownym Małżonku, któremu nie dość że prawie zmiażdżyłam rękę, to jeszcze darłam się prosto do ucha, powodując trzy-dniowy ból głowy).

I wiecie co jeszcze? W moim przypadku znieczulenie zewnątrzoponowe było jedną wielką ściemą, która przyniosła mi delikatną ulgę na pół godziny (z 22 godzin bólu, w tym 10 godzin darcia paszczy).

Rozumiem, że przyszłe mamusie się już zniechęciły? Zapewne tak.

No to teraz inna historia. Bliskiej mi mamusi.

Trzy na krzyż bolesne skurcze, trochę parcia, zero znieczulenia i po 25 minutach zdrowy chłopak po drugiej stronie brzucha. Tatuś nie zdążył, żeby przeciąć pępowinę. Mamusia nie zdążyła zmyć makijażu.

Zachęca? No raczej. Tak to można rodzić co 9 miesięcy.

A teraz spójrzmy na sprawę od strony cesarki.

Pierwsza historia, również bliskiej mi matki. Najpierw 20 godzin próby naturalnego porodu, w totalnych mękach. Po czym zmasakrowanej już matce zafundowano cesarkę. Szału nie było.

Ale inna moja bliska znajoma miała cesarkę zaplanowaną na dany dzień. Przyszła, rozcięli, wyciągnęli, po paru godzinach już brykała po korytarzu.

Jak Ci rozetną brzuch, to będzie Cię bolał brzuch i ciężko będzie się ruszać. Jak Ci rozetną coś innego, to w zależności od nacięcia nie będziesz mogła siedzieć przez dwa dni lub dwa tygodnie.

Oczywiście poród naturalny, jak sama nazwa wskazuje, jest NATURALNY.

I w porządku – jeśli wszystko naturalnie idzie zgodnie z planem – wtedy jest to najlepsze rozwiązanie zarówno dla dziecka jak i dla matki. Ale sytuacje są różne. I nie zawsze naturalnie jest właściwie. I nie zawsze cesarka jest pójściem na łatwiznę. Bo ja zdecyduję się na cesarkę tylko dla tego, że panicznie, ale to panicznie boję się kolejnego porodu siłami natury z takim bólem.

I nikt mnie nie przekona, że „z drugim dzieckiem będzie łatwiej” – bo i tego nikt mi nie zagwarantuje. A nawet jeśli czas porodu miałby mi się skrócić o połowę, a ból zmaleć o 50% – to ja dalej jestem nie przekonana. Ale jakbym miała pewność, że jeśli nie dam rady, to zawiozą mnie na cesarkę – to bym spróbowała znowu zmierzyć się z naturą…

Więc nie bądźmy tak łatwo sędziami czyjegoś wyboru odnośnie porodu, ani fachowcami w tym temacie. To że nam się rodziło łatwo/ciężko/szybko/powoli/bez/boleśnie to naprawdę nie jest regułą. Ta co rodziła godzinkę nie zrozumie tej co rodziła dobę. A ta co po cesarce nie mogła podnieść się przez miesiąc nie zrozumie tej co w ciągu doby biegała.

Wspierajmy się nawzajem, opowiadajmy swoje historie, ale pamiętajmy – co matka to poród.

Please check your feed, the data was entered incorrectly.

Print Friendly, PDF & Email

YOU MIGHT ALSO LIKE

Pożegnanie z blogiem.
December 31, 2018
Mój alfabet macierzyństwa.
December 28, 2018
Jak inhalować dziecko.
December 21, 2018
Na 1 urodziny mojej córki Natalii.
December 08, 2018
Nasze wrażenia z nauki pływania w szkole pływania Frajda. #ŻabekNaBasenie
December 04, 2018
Jak osiągnąć sukces w macierzyństwie.
November 29, 2018
Etapy rozwoju niemowlaka (PŻPS).
November 27, 2018
Moje macierzyńskie „pierwsze razy” (do lat 5), które zapamiętam do końca życia.
November 20, 2018
Do czego tęsknię, ja-matka.
November 15, 2018