Przemyślenia matki #7: Wyścig szczurów, perimenopauza i dupa w troki.
Dawno, dawno temu, żyła sobie dziewczyna, która była piękna i młoda, miała fajną pracę, super związek, a kasy wystarczało co miesiąc na wyjścia do kina z pakietem FULL OPTION, czyli bilet + wiadro popcornu + wiadro coli. A potem została mamą…
Pomijając fakt, że wszyscy wiemy, jak cudowna, spełniająca, wymagająca i odpowiedzialna jest to rola, to trzeba dodać, że ogłupia. Dokładnie tak, macierzyństwo ogłupia. I absolutnie nie jest to mój wymysł, zostało to udowodnione NAUKOWO. Ale ja nie potrzebuję nauki, żeby samej zauważyć, że czasami mam wrażenie posiadania gąbki zamiast mózgu.
Podczas, gdy moje dziecko się rozwija, brnie do przodu, opuszcza gniazdo i pewnym krokiem przekracza próg przedszkola, aby uczyć się nowych rzeczy, zapamiętywać wiersze oraz piosenki… W tym czasie matka nie może zapamiętać listy zakupów składającej się z czterech produktów.
Tymczasem „wyścig szczurów” trwa…
Wyścig, z którego odpadłam na tyle dawno, że nie mogę teraz znaleźć mety. Z jednej strony tęsknię, z drugiej obawiam się, że już się nie nadaję… To niesamowite, że planuję przyszłość swojego dziecka, myślę, jak sprawić by był szczęśliwy w przyszłości, a o swoją przyszłość tak trudno mi teraz zawalczyć.
A za 20 lat…
…będzie jeszcze daleko do emerytury, gdy moje dzieci się usamodzielnią. Co zrobić, aby nie obudzić się z przysłowiową ręką w nocniku? Aby nie żałować tych lat, kiedy dbało się o każdego tylko nie o siebie?
Chyba mam już perimenopauzę.
A za tydzień skończę 31 lat. Czytam sobie właśnie świetną książkę, o wiele mówiącym tytule: „Dlaczego bywam humorzastą zołzą” autorstwa Julie Holland i doszłam do wniosku, że to jest właśnie mój problem. Mam objawy zbliżania się do menopauzy! Można się zdołować. I tak też zrobiłam. Wpadłam w dół głęboki, przykryłam się ziemią i zamierzam tam zostać do wiosny. Chociaż tak naprawdę muszę się z niego wygrzebać każdego dnia najpóźniej o 16, żeby odebrać Żabka z przedszkola.
Jak wziąć dupę w troki?
Przede wszystkim wziąć, a nie o tym tylko myśleć. Ja to zawsze tak mam, że jak już zasypiam i tak sobie myślę, to mogę wszystko. ABSOLUTNIE WSZYSTKO! Ale od jutra. No, a jutro… Wiecie o co chodzi. Jutro znowu to samo. Potrzebuję resetu. Żeby zabrać się za siebie potrzebuję magicznej granicy między dzisiaj, a jutro. Granicy, która zresetuje zdołowaną mnie, z objawami przedwczesnej menopauzy i kopnie w dupę do działania. Taki reset nazywa się URLOP.
W ten sposób chciałabym Was poinformować, że w przyszłym tygodniu mnie nie ma. Będziemy z Żabkiem pluskać się cały tydzień w basenie (zobacz nasz ostatni pobyt w Aquacity >>tutaj<<). Zamierzam doprowadzić się do porządku, żeby po powrocie spojrzeć na moje życie z nową energią.
Trzymajcie kciuki! Za udany reset, brak chorób w podróży i dobrą zabawę, zwłaszcza dla Żabka. Chłopak też zasłużył na prawdziwe wakacje! :)
- 16 September 2016
- 7 komentarzy
- kryzys, matka, podróż, przemyślenia