#TOP7: kroków do szczęśliwego macierzyństwa.
Oczywiście macierzyństwo samo w sobie jest pełnią szczęścia. Pełną kolek, wrzasków, histerii, manipulacji, skoków rozwojowych, nieprzespanych nocy, nieszczęsnych zębów PEŁNIĄ SZCZĘŚCIA. You know what I mean…
Żaby ułatwić nam ten cudowny czas przygotowałam 7 kroków, aby w macierzyństwie osiągnąć pełnię szczęścia – pomimo powyższych i tym podobnych. Kolejność bardzo przypadkowa.
#1. Nie oczekuj…
a) od dziecka – …że zacznie zaraz siadać, chodzić, przesypiać noce. Że te nieszczęsne zęby się przebiją. Że Peppa się znudzi. Że tym razem nie rzuci się na ziemię na środku warzywniaka.
b) od tatusia – …że będzie wstawał w nocy, tak jak obiecał. Że będzie pozwalał Ci dłużej pospać w weekend. Że zacznie częściej odkurzać.
Mniej oczekiwań = mniej rozczarowań. Mniej rozczarowań = więcej szczęścia. Pomyśl sobie, że rodzice pięcioraczków pewnie oczekują tylko jednego – żeby wytrwać do następnego dnia…
#2. Zamiast krzyczeć zrób 10 pompek.
Ilość razy kiedy masz ochotę krzyknąć na dziecko rośnie wprost proporcjonalnie z dzieckiem. Oczywiście krzykiem niczego nie załatwimy, dlatego lepiej naszą frustrację rozładować robiąc pompki. To będzie lepsze od diety cud – a nic tak nie powoduje szczęścia jak spadek wagi! (Swoją drogą, jakbym wpadła na to wcześniej i się do tego stosowała to chyba już bym znikła…)
#3. Kup wygodne buty.
Kilometry, które przedrepczesz jako operator wózka dziecięcego porównywalne są do kilku(nastu) maratonów (zależy, czy Potomstwo pójdzie do żłobka, czy dopiero do przedszkola). Ale żeby osiągnąć pełnię szczęścia, najpierw połaź sobie tydzień w najgorszych (do tego celu) butach. Najlepiej szpilkach. Potem zamień je na adidasy – będziesz najszczęśliwszą matką na ziemi!
#4. Nie czytaj poradników.
Każdy jeden udowodni Ci, że coś robisz źle. Za mało bliskości, za dużo bliskości. Za wcześnie na nocnik, „coo?? jeszcze nie wysadzasz???”. Jedne będą Cię przekonywały do stałego planu dnia, podczas gdy inne zapewnią Cię, że życie to nie musztra. Ostatecznie tylko się poirytujesz, a przecież masz swój rozum, no i instynkt! Jak sama dojdziesz do tego, jak usypiać swoje dziecko to duma będzie Cię rozpierać tygodniami.
#5. Nie przywiązuj się do łóżka.
Nie dosłownie. W sensie mentalnym. Niestety na jakiś czas będziesz musiała pogodzić się z tym, że Twoje relacje ze snem zostaną mocno nadwyrężone. Nie można się na to przygotować, ale można sobie powtarzać, że „wszystko mija” i że „każda matka jest niedospana przynajmniej przez pierwszy rok”. Dwa lata. Lub czasem trzy. Ale jak tylko masz okazję, żeby trochę nadrobić – nie czekaj! Zakopuj się pod kołdrę i ładuj akumulatory.
#6. Nie przejmuj się opinią innych.
Wiele osób, które staną na Twojej drodze będzie wiedziało „lepiej”. Pieprz to. Masz prawo przejechać się na własnych błędach. Zapewnij „życzliwych”, że umiesz mówić i jak będziesz chciała poradę to poprosisz. A Ty, jeśli tylko uznasz za stosowne będziesz puszczać dziecko bez czapki i skarpetek. Albo w samych pieluszkach. W których będzie chodziło tak długo, jak Ty będziesz chciała. Pieprz opinię innych, na pewno będziesz szczęśliwsza.
#7. Zainwestuj w dobrą kawę i/lub wino i/lub czekoladę.
Nie byłabym sobą, jakbym o tym nie wspomniała! Przecież to podstawa szczęśliwego macierzyństwa!
- 4 April 2016
- 16 komentarzy
- #top7, matka, porady