Tata w delegacji. Matka w rozpaczy.
Zazwyczaj w poniedziałki staram się wrzucić coś zabawnego, na dobry początek tygodnia… Ale dzisiaj absolutnie nie jest mi do śmiechu, więc będę się żalić. Ale tylko tak troszeczkę.
Szanowny Małżonek znowu wyjechał. Och, jak ja mu zazdroszczę! Wiem, wiem – delegacja to nie wakacje. Ale ile ja bym dała za 4 dni w hotelu z daleka od… WSZYSTKICH! Tak, nawet od tych, których kocham najbardziej na świecie. I tylko dlatego, że okazjonalnie wychodzi ze mnie sfrustrowana matka, co w macierzyństwie nie jest niczym nadzwyczajnym.
Co ja miałabym robić w delegacji?
No cóż, skoro zawodowo zajmuję się pisaniem, to pierwsze co bym zrobiła, po przekroczeniu mojego pokoju hotelowego, to opróżniłabym zawartość barku. Walnęłabym się na łóżko i czekała na wenę… A po takiej regenerującej drzemce, zamówiłabym room-service (chociaż nie tylko po to, żeby uzupełnić barek) i leżałabym dalej delektując się ciszą. Wieczorem w poszukiwaniu weny wybrałabym się do restauracji, ewentualnie do SPA – jeśli trafiłby mi się hotel z wyższej półki…
Wróć na ziemię.
Obawiam się jednak, że mi delegacja w najbliższym czasie nie grozi. I wizja tygodnia z rozszalałym dwulatkiem w pojedynkę (yep, babcia wyjechała) zdecydowanie nie jest wymarzonym zakończeniem sierpnia… Plan jest taki, że żaden plan nie ma sensu. Już jako matka prawie-dwulatka przekonałam się, że planowanie zdecydowanie mija się z celem, więc lecę na żywioł. Czuję, że będzie wesoło… Po raz kolejny powtórzę, że szczerze podziwiam mamy, które mają tatusiów w dłuższych, regularnych delegacjach – już nie mówiąc o samotnych rodzicach, którym wciąż rozdawałabym oskary, noble i inne nagrody.
Jedno jest pewne:
Będą hektolitry kawy, będzie wino i okłady z chartów, będą wieże z klocków, nauka jazdy na rowerku biegowym, pizza domowej roboty, krzyki, wrzaski i przytulanki, wieczorna irytacja i nocna ulga, tęsknota, radość i płacz. I oczywiście będą wyrzynać się piątki. Czyli zwykły tydzień z dwulatkiem, wypełniony emocjami aż po sufit – tylko po prostu w pojedynkę. Znając złośliwość losu będzie padać. Ale „wygadałam” się i już mi lepiej. Naładowałam się energią na ten tydzień. No dobra, nie oszukujmy się, na parę najbliższych godzin – do drzemki. Zwłaszcza, że Żabek jakby przeczuwając tatusiowy wyjazd ostatniej nocy postanowił nie spać…
Tryb ZOMBIE – mode ON!
Wcześniej tata w delegacji:
Tata w delegacji, matka w wannie.
- 24 August 2015
- 18 komentarzy
- kryzys, matka, ojciec, podróż