#TOP7: Poporodowe MUST HAVE
Od porodu minęły ponad 2 miesiące i wiem już, które elementy mojej wyprawki były tym razem absolutnym must have. Piszę „tym razem”, ponieważ zauważyłam, że po pierwszym porodzie zupełnie co innego doceniłam…
Potrzeby się zmieniają, na rynek wchodzą różne nowości, a poza tym trochę też zmądrzałam. I chociaż większość gadżetów, które opisałam jak urodziłam Żabka (>>TUTAJ<<) wciąż mam, to tylko dwa z nich po raz kolejny uznałam za niezbędne.
Tym razem nie wyobrażam sobie macierzyństwa bez:
#1. Lovely Baby Box
To praktyczne pudełko do spania, przeznaczone dla niemowląt. Mogę śmiało mówić, że „moje dziecko śpi w kartonie”! Ale to nie jest byle jaki karton. Chociaż jak Magda z Baby Shower Trójmiasto wręczyła mi go jako jeden z Baby Showerowych prezentów, na początku do tematu podchodziłam sceptycznie.
Jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie! Finowie już dawno zauważyli, że to świetne rozwiązanie. Zrezygnowałam z kupna, modnego ostatnio, gniazdka niemowlęcego. A z dzieckiem w kartonie bez problemu mogłam śmigać po piętrach, nie martwiąc się, gdzie ja je odłożę jak będę chciała pójść do toalety! Pudełko włożone do łóżeczka świetnie się sprawdziło i – kto wie – może dzięki niemu Żabcia tak pięknie śpi! :)
#2. Kocyki dziane
Moje odkrycie! Kocyki, poza tym, że są przepiękne, to dzięki rozciągliwemu materiałowi świetnie nadają się do mocnego opatulania noworodków i niemowląt. A moje niemowlęta bardzo takie opatulanie lubią. Mam dwa kocyki, które mogę Wam polecić – jeden bambusowy z kapturkiem od Le Pampuch i drugi, trochę grubszy, bawełniany od Color Stories.
#3. Otulacz
Jak już wspomniałam, moje niemowlęta lubią być otulane, a najłatwiej je otulić w specjalnie przeznaczonym do tego otulaczu. Żabek był otulany aż do 5 miesiąca, tak mu łapki jak szalone latały. Ale wtedy nie było tak dużego wyboru otulaczków, co teraz. Mam otulacze dwóch różnych firm, ale lepiej sprawdził się nam ten od Tulika. Podobno otulacz to również sposób na kolki – nie potwierdzam, bo z kolkami nie miałam do czynienia… ale może właśnie dzięki niemu :)
#4. Wanienka ze stelażem
Wanienka jest raczej standardowym elementem wyprawki, natomiast ja z początku nie chciałam kupować stelażu. Bo za dużo miejsca zajmuje, bo to niepotrzebny wydatek… Po pierwszej kąpieli wracałam do sklepu po stelaż, za co mój kręgosłup bardzo podziękował. Okazało się, że złożony zajmuje mniej miejsca niż sama wanienka i zapłaciłam za niego niecałe 80 złotych co wcale nie jest takim wielkim wydatkiem, biorąc pod uwagę dobro moich już wystarczająco obolałych pleców.
#5. Inhalator
Oczywiście nie zakładamy, że nasze niemowlę od razu zacznie chorować. Ale prawda jest taka, że nawet jak nie zacznie od razu, to w końcu kiedyś zachoruje, a wtedy warto być przygotowanym. Pierwsza choroba Żabka wzięła nas z zaskoczenia, a żeby uniknąć antybiotyku konieczne były inhalacje. Kupiłam więc pierwszy lepszy inhalator dostępny w aptece i żałuję, że wcześniej o tym nie pomyślałam, może wtedy dokonałabym lepszego wyboru i inhalator byłby na przykład cichszy. Już nie raz ten niepozorny sprzęt uratował nas przed antybiotykami i przed rozwojem choroby, więc wart był każdej wydanej na niego złotówki.
#6. Torba (do wózka)
O mojej super-ekstra torbie pisałam już przy okazji poruszania tematu pierwszego spaceru >>TUTAJ<<. Nie zawsze torba, która pasuje do naszego wózka, spełnia wszystkie wymagania. Dla mnie torba musi być pojemna, praktyczna, mieć wiele kieszonek, a przy tym musi być ładna i elegancka, żebym mogła w jej towarzystwie śmiało wyskoczyć na miasto bez wózka.
#7. Leżaczek bujaczek
Gdy już leżenie w „kartonie” to za mało, leżaczek świetnie się sprawdza jako nie tylko bezpieczne miejsce, żeby odłożyć dziecko, ale również pierwszy „kącik zabaw”! Mam ten sam bujaczek z którego korzystał Żabek – świetnie nam się sprawdził! To jeden z modeli Fisher Price, kupiony w promocji, w bardzo przyzwoitej cenie 99 zł! Wibruje – ale z tej funkcji nie korzystamy. Najważniejsze, że się buja i ma doczepiany pałąk z zabawkami, który coraz bardziej Żabcię interesuje i zajmuje.