Ubieranie niemowlaka – najgorszy koszmar dziecka… I rodzica.
Niestety minęły te czasy, kiedy wystarczyło owinąć dziecko skórą z dinozaura i z radością chodzić po świecie… Teraz sklepy przepełnione są kolorowymi szmatkami. I nie wiadomo co kupić. Oczywiście to co w promo, bo im mniejsza szmatka tym droższa szmatka…
Cały III trymestr zastanawiałam się, co nosi dziecko.
No bo to wcale nie jest oczywiste. Majtek nie założysz. A tu bodziaki (krótki, długi rękaw), pajace, piżamki (czym się różni pajac od piżamki?!), rampersy (wtf?!), koszulki, spodenki, ogrodniczki, kombinezony, skarpetki (jaki rozmiar dzieci noszą?!), czapki, rękawiczki, szaliczki, śliniaczki, sukieneczki, spódniczki, rajstopy (nie nawiązuję do afery rajstopowej broń Boże!) – czy to już wszystko? No i teraz pytanie… Co w jakiej porze roku, co pod co, a co na co, w jakiej ilości i w jakim rozmiarze?
No więc, zanim sama wypracowałam sobie swój system ubierania, to działałam według zasady mojej mamy, czyli: najpierw body (długi rękaw – bo zima), potem pajac (długi rękaw – bo zima) i skarpetki. Na wyjście dodatkowo bluza ze spodniami dresowymi i kombinezon – Żabek zimowy jest. Rozmiarowo zaczęliśmy standardowo od 56 – lecz nie na długo, bo Żabek 57cm miał jak na świat wylazł, więc szybko w 62 wskoczył, ale też nie na długo, a teraz już od dłuższego czasu 68 męczymy – i tego rozmiaru mamy najwięcej ubranek.
Ale nikt mnie nie uprzedził, że większość dzieci NIENAWIDZI ubierania.
I oczywiście Żaba do tej większości należy. Jest ubraniowym histerykiem. Jak przychodzi co do czego, do potrafi wydrzeć paszczkę tak, jakbym go nie ubierała, ale ze skóry obdzierała. Jak jeszcze był malutki to nie kumał. Na szczęście, bo ja też nie kumałam. Przy każdym ubieraniu byłam zgrzana, prawie zapłakana, zdenerwowana i przeklinałam pomysł rodzenia w zimę. Potem dziecko trzeba co rusz na kontrolę zabierać i oczywiście te wszystkie szmatki trzeba włożyć, 50 warstw co najmniej, żeby się nie przeziębił. Dziecko ręki za Chiny nie chce wyprostować, więc wyginasz modląc się żeby jej nie urwać. U lekarza rozebrać, poczekać aż zasika pół gabinetu wraz z ubraniem leżącym obok niego i męczyć się na nowo ze świeżym zestawem szmat (który to zajmuje pół torby). I na koniec czapka. Która się zsuwa. Wiecznie się zsuwa na oczy. Albo odkrywa uszy. Albo sznureczkiem uwiera w szyjkę. I krzyki, płacze, siki. Następne dziecko będzie letnie, pajac i do przodu!
Z miesiąca na miesiąc ubieranie niemowlaka wydaje się być mission impossible.
Dzieciak zaczyna wierzgać. Nie ma już czasu czekać, aż my go ogarniemy, o nie. Ty nabierasz wprawy, ale jego to nie interesuje. Ma ważniejsze rzeczy do roboty niż leżeć i czekać aż Ty nieporadnie go ubierzesz. Niektórzy radzą by robić to wolno i spokojnie. O nie. Ja się staram zmieścić w minucie lub dwóch.
Żeby sobie nie utrudniać tej wyjątkowo trudnej sztuki, jeśli nie masz w domu modela/modelki, którego przebieranie jest największą frajdą to polecam przede wszystkim t,o co można zapiąć z przodu. Świetne są bodziaki z H&M, najlepiej gładkie (i tak na nie nakładasz kolejne warstwy), zapinane z przodu, z boku. Zdecydowanie łatwiej pobawić się ze szkrabem w „turli, turli” niż przecisnąć coś przez głowę (a w naszym wypadku dość sporą głowę…). Pajac tak samo. Chociaż ja wolę tzw. rampersy (chyba tak się to nazywa...), które nie mają zakrytych stópek. Żabek ma długie nogi i z tym z zakrytymi stópkami szybko wyrastał, mimo, że reszta jeszcze pasowała. Na koniec skarpety (lepsze cieńsze niż grubsze, bo te grubsze i milusie spadają). Tadam! Potomek wystrojony. A na noc piżamka. Uwielbiam te z KappAhl, które są zapinane z przodu na zamek, bez stópek. Mamy nawet jedną w żaby. Ważne żeby materiał był bardzo elastyczny, łatwiej wtedy wpychać łapki, bez konieczności urywania. Oczywiście od święta i od wizyt lubię Żabka wyjątkowo wystroić. Mogę już sobie na to pozwolić, jego marudzenie nie robi już na mnie takiego wielkiego wrażenia. No i wprawa z dnia na dzień coraz większa. Ręce tylko opadają w momencie jak już w coś potomka wciśniesz, a to okaże się jednak za małe lub momentalnie potomek postanawia się załatwić i jakąś tajemną szparą w pieluszce wszystko wycieka na wdzianko. Wtedy dokładnie przemyślisz, czy zmiana jest naprawdę konieczna… Więc jak już się wyjątkowo stroimy to wciągamy jakiś ładny dresik czy nawet jeansik, szpanerską koszulkę no i wtedy jest chłopak pierwsza klasa! Może nie zachwycony, ale jaki elegancki!