Urlop macierzyński i co potem? Grzęda czy kariera.
Żabek niedługo skończy rok, czyli tym samym mój urlop macierzyński powoli dobiega końca. W związku z tym każdy, kto mnie spotyka zadaje pytanie: „Kiedy wracasz do pracy?„. Skończyło się pytanie o karmienie piersią – bo Żabek już duży – bułkę zje, a zaczęło o tą cholerną robotę. Nie ważne „co słychać?”, „czy wszyscy zdrowi?”, ani „ile masz już czytelników bloga?”. Teraz na tapecie jest „kiedy wracasz do pracy?”.
Powiem szczerze, że pytanie to zaczyna mnie irytować tak samo mocno, jak irytowało to o karmienie. Samo pytanie sugeruje już, że wracam do pracy. Więc jak odpowiadam, że nie wracam do pracy, spotykam się ze zdziwionym spojrzeniem i kolejnym idiotycznym pytaniem „to co będziesz robić??”. Wtedy to już odpowiadam krótko: „leżeć, pachnieć i patrzeć jak dziecko ogarnia chatę, pijąc kawę, którą samo mi zaparzy – a Ty, co będziesz robić w pracy?”. Jednego matka może być pewna, jakąkolwiek podejmie decyzję w kwestii ewentualnego powrotu do pracy – zawsze znajdzie się ktoś kto będzie niezadowolony…
1. Matki, które chcą pracować i wracają do pracy.
Matka – zadowolona.
Dziecko – z początku pewnie pomarudzi, ale ostatecznie widząc zadowoloną matkę, również będzie zadowolone i szybko dostosuje się do nowej sytuacji.
Społeczeństwo – niezadowolone: „Karierowiczka! Zamiast dziecko wychowywać, to tylko kariera jej w głowie”.
W społeczeństwie zawsze znajdzie się ktoś, kto powie „co to za matka-polka, co to woli karierę od wychowywania dziecka?!”. Ale wychowywanie dziecka nie polega na spędzaniu z nim całego dnia. A jak któraś nie może wysiedzieć w chacie ze swoim małym potworem – to won do roboty! Wychowywaniem zajmiecie się po godzinach pracy i zrobicie to tak samo dobrze, jak te mamusie, które będą to robić w ciągu dnia.
2. Matki, które chcą pracować, ale nie mają pracy.
Matka – niezadowolona.
Dziecko – z początku zadowolone, ale z czasem niezadowolenie matki i jemu da w kość.
Społeczeństwo – zadowolone: „Matka to powinna się zająć domem i dzieckiem, a nie karierą”.
Współczuję mamom, które nijako zostają w domu uwięzione. Często nie mogą znaleźć pracy, właśnie dlatego, że mają małe dziecko i przerwę w „zdobywaniu doświadczenia zawodowego”. Taka sytuacja prędzej czy później odbije się na dziecku, bo matka, która nie chce siedzieć w domu, będzie po prostu nieszczęśliwa i poirytowana. I na co komu wtedy zadowolenie tych, co to uważają, że miejsce matki jest na grzędzie? Na szczęście wciąż wiele matek robi na złość systemowi, zakłada firmy i pracuje z domu – z dzieckiem na kolanach.
3. Matki, które nie chcą wracać do pracy, ale muszą.
Matka – niezadowolona.
Dziecko – niezadowolone.
Społeczeństwo – zadowolone: „Pracodawca nie będzie szkolił nowego pracownika, rok na grzędzie to i tak za długo”.
Wiadomo, że nie każda matka może sobie pozwolić na to by w domu zostać i do pracy przez jakiś czas nie wracać. Nasze Państwo wspiera nas tylko przez rok, chociaż w innych krajach wcale nie wygląda to dużo lepiej. I znowu sytuacja do dupy. Chociaż na pewno znajdzie się ktoś zadowolony, na przykład pracodawca, który nie chciałby zmieniać pracownika. Zostaje tylko poszukać plusów w postaci:
a) pensji (plus nad plusy – na wychowawczym to już tylko zęby w ścianę);
b) czasu wolnego od pociechy (można sobie nawet wmawiać, że w tym czasie dziecko jest na pewno wyjątkowo nieznośne i na pewno ząbkuje.);
c) czasu poza domem (nikt Ci nie powie, żeś kwoka bez ambicji).
4. Matki, które nie chcą wracać do pracy i mogą zostać w domu. Na przykład ja.
Matka – zadowolona.
Dziecko – zadowolone.
Społeczeństwo – niezadowolone – „Kwoka bez ambicji…”.
Ustalmy jedno, to że urlop macierzyński czy wychowawczy ma w nazwie słowo „urlop” – to w rzeczywistości z urlopem niewiele ma wspólnego. Jak mówię, że nie wracam do pracy, to mam wrażenie, że ludzie patrzą na mnie wzrokiem mówiącym „ambicji nie masz?”. Nawet powiedzenie „siedzenie w domu” nie do końca jest zgodne z rzeczywistością. Bo jak tu siedzieć, jak podłogi czekają na zmycie, pranie na wypranie, naczynia na pozmywanie, zakupy na zrobienie, spacer na przejście. W tym samym czasie trzeba pilnować by zabawa naszej pociechy w elektryka czy alpinistę nie skończyła się nieszczęściem. Więc jest to dalekie od „siedzenia” w domu na „urlopie”.
Ciężko było mi podjąć taką decyzję, bo swoją pracę lubię, a ludzi z którymi pracuję uwielbiam. Natomiast z Szanownym Małżonkiem uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Nasza decyzja. Chcę jeszcze zajmować się Żabkiem, domem i pisaniem. Chcę być kwoką. Ale nikt mi nie powie, że bez ambicji. I, że „siedzę w domu na urlopie”. Bo wykonuję tutaj tak samo ciężką pracę, a czasem nawet cięższą, niż ta, którą wykonywałam w biurze. Napracować się poza domem to ja jeszcze zdążę. A jak Żabek da mi w kość, to właśnie tak zrobię. Ucieknę do pracy.
- 31 October 2014
- 65 komentarzy
- matka, praca