Kierowco, uważaj na wulgaryzmy…
Kierowcą jestem już ponad 10 lat, całkiem niezłym myślę sobie, jak na blondynkę. Ponadto bardzo lubię prowadzić, więc jeżdżę dość sporo. Nie szarżuję, ani nawet specjalnie przepisów nie łamię.
UWAGA! Wpis zawiera wulgaryzmy!
Jeśli nie chcesz, by Twoje dziecko się ich ode mnie nauczyło, to nie pozwól mu go czytać!
W alkomat dmuchałam raz – w ciąży (wynik oczywiście zerowy, a kontrola z łapanki).
Policja zatrzymała mnie raz – do kontroli pojazdu:
Policjant (walcząc z krótkofalówką): przepraszam, że to tak długo trwa, ale mamy problem z zasięgiem…
Ja: spokojnie, jest to pora kolacji i usypiania, dziecko o tej porze strasznie jęczy, a ja będę miała fantastyczną wymówkę dlaczego się spóźniłam!
Kolizję miałam raz. Ale to właściwie nie ja, tylko mój samochód. Na parkingu w centrum handlowym. „Ktoś” nie zaciągnął ręcznego i poszedł na zakupy. „Ktoś” nie zauważył lekkiego wzniesienia. „Ktoś” się bardzo zdziwił jak wrócił z zakupów i nie mógł znaleźć samochodu. A jak „Ktoś” już znalazł samochód to zauważył, że przykleił się on do nowiuśkiego BMW, a policja była w trakcie zamawiania lawety. „Ktoś” dostał mandat i stracił zniżki na OC. I zapamiętał, żeby zaciągać ręczny. „Ktoś” do dziś nie potrafi wytłumaczyć mężowi jak to się stało…
Na przekraczanie przeze mnie prędkości nie ma żadnego dowodu.
Ale odbiegłam od tematu. Chodzi o to, że jako kierowca (bycie kobietą chyba nie pomaga w tej kwestii… zwłaszcza podczas PMS), podchodzę do jazdy bardzo, ale to bardzo emocjonalnie. Jednak pozwalam sobie na to tylko i wyłącznie wtedy, gdy podróżuję sama…
Tak więc, jak ktoś mnie spowalnia, a ja akurat się spieszę to jest:
Jak jedziesz, kurwa, baranie jeden?!?!?!?!
Jak ktoś mnie wyprzedzi i zaczyna zwalniać:
Po to, kurwa, mnie wyprzedziłeś, żeby teraz spowalniać, barania łąko?!?!?!?!?!
Jak ktoś nie włączy kierunkowskazu i nagle skręca:
A kierunkowskaz to w dupie, tak?!?!?
Jak widać, bardzo lubię i szanuję barany… Oczywiście wulgaryzmy i barany nie towarzyszą mi przy każdej podróży. A raczej częściej niż rzadziej… Bo niestety dość sporo tych baranów na drodze. W barana nie raz i ja się zmieniam, ale w życiu się do tego nie przyznam… A jak ktoś na mnie naszczeka, to ja jeszcze głośniej odszczekam…
Więc, jeśli kiedyś w piaskownicy zauważycie małego chłopca, bawiącego się samochodami i krzyczącego „Jedź, kujwa, piejdoło!” – to będzie prawdopodobnie Żabek.
Niestety, ale od kiedy Żabek pojawił się na tym świecie, dość często razem podróżujemy samochodem, we dwójkę. To znaczy „stety” podróżujemy razem, ale niestety matka, w emocjach często zapomina, że tam na tylnym siedzeniu, w foteliku odwróconym do niej plecami, siedzi podsłuchujący pasażer… Więc teraz moje monologi często wyglądają tak:
No, żesz kurwa mać, baranie jeden, skąd masz prawo jazdy kurrrr… kuźwaaaa… Żaba nie słuchaaaaj!
Tak więc, jeśli znacie jakieś sposoby na oduczenie dziecka przeklinania, to chyba już powinnam dowiedzieć się jakie. I przestrzegam siebie i innych emocjonalnych kierowców. Zanim soczysta kurwa wyrwie Ci się na drodze, spójrz w lusterko i upewnij się czy nikt nie podsłuchuje… Bo nigdy nie wiesz, kiedy Twoja pociecha powie pierwsze słowo.
- 12 August 2014
- 4 komentarze
- matka, podróż